Uwielbiam miejsca niepozorne. Alpaki Zabraniec znalazłam w internecie gdzieś zupełnie przypadkowo i gdzieś w tej przypadkowości były same fajne opinie o tym miejscu. Zadzwoniłam, umówiłam się na konkretny termin weekendowy. Raz go przesuwaliśmy, bo Helena była chora, ale spotkało się to z pełnym zrozumieniem właścicieli. W ogóle to od pierwszego telefonu – sympatyczny ton i otwartość – to było fajne!
Dotarliśmy na miejsce i wjechaliśmy na prywatne podwórze, widziałam dwie alapki biegające za domem i myślałam, że to tyle. Zastanawiałam się, co my tyle będziemy tam robić. Przywitał nas właściciel z wiaderkiem pokrojonych marchewek – to weekendowe smakołyki, które alpaki dostają tylko kiedy są goście. Szybko po zapoznaniu się z dwoma młodziakami, a także ogólnymi zasadami związanymi z bezpieczeństwem, poszliśmy na dużą polanę, gdzie dopiero poznaliśmy całą ekipę alpak.
Oprócz samych zwierząt (które jak ludzie mają różne charaktery, swoje humory i upodobania), ujął mnie też klimat, bo widać, że to miejsce prowadzone z pasją, jest naturalnie i bez marketingowej otoczki, którą można spotkać w podobnych gospodarstwach (to znaczy, że jak przyjeżdżasz, to czujesz się jak na wsi, a nie na udawanej wsi).
Właściciel opowiadał w baaaardzo ciekawy sposób o tych zwierzętach – mnie najbardziej ujął wątek ciążowo-porodowy alpak, ale gwarantuję, że dowiecie się sporo o relacjach tych zwierząt między sobą, o ich sierści, czy ich ogólnym usposobieniu. Bez tych ciekawych opowieści byłoby to samo oglądanie alpak i tyle, taki przewodnik był kluczowy. Naprawdę fajnie spędziliśmy ten czas.
• Od nas z Białołęki, jechaliśmy samochodem równo 30 minut.
• Spotkania odbywają się tylko w weekendy, należy wcześniej umówić się telefonicznie.
• Godzinne spotkanie z alpakami to koszt 100 zł.
• Trzeba się ciepło ubrać chyba, że wybierzecie się latem.
Opisy innych ciekawych miejsc w Warszawie i okolicach znajdziesz tutaj.