fbpx Skip to main content

Cześć!

Na tej stronie znajdziesz opinie na temat porodów w szpitalach w Warszawie. Możesz tu podzielić się swoimi wrażeniami po pobycie na danym oddziale położniczym, a także napisać o tym, co Ci się nie podobało. Opinie dodawane są chronologicznie i uprzednio akceptowane przez administratora strony. Różne opinie dodawane wielokrotnie z jednego IP będą uznawane za podejrzane i niepublikowane (i nie tylko takie, a wszystkie, które będą nosiły znamiona potencjalnego nabijania pozytywnych opinii).

Stworzyłam tę podstronę, bo sama przed swoim porodem maniakalnie wertowałam internet, czekając na nowe opinie dotyczące wybranych szpitali. Ta zakładka to nie jest żaden ranking ani miejsce do porównywania, tu będziesz mieć opinie, z których sama wyciągniesz swoje wnioski.

Osobom, które zdecydują się dodać opinię z góry dziękuję. Nie mam dla Was żadnego e-booka za napisanie opinii i z marketingowego punktu widzenia to pewnie słabe 😉 Chcę jednak, aby to było miejsce pełne wiedzy od Was dla Was.

Zapraszam też do zapoznania się z artykułami stworzonymi wspólnie ze szpitalami na temat ich porodówek, które znajdziesz na tej podstronie.

Jeśli masz jakiekolwiek sugestie dotyczące funkcjonowania tej strony, napisz do mnie na kontakt@mamazwarszawy.pl

 

    Opinie

    Pokaż opinie dla szpitala:
    Anita
    Szpital: Uniwersyteckie Centrum Kliniczne WUM (ul. Żwirki i Wigury 63A)
    Ocena:
    Opinia:
    Pobyt w szpitalu dlugo odchorowywalam psychicznie i fizycznie. Uprzedzam na poczatku, iz nie mam zupelnie porownania z innymi porodowkami, poniewaz to moje pierwsze dzieciatko, ale opisze jak to wygladalo z mojej perspektywy - osoby raczej wrazliwej, ale potrafiacej “zacisnac zeby” w razie trudnosci. Bylam przyjeta w poniedzialek wieczorem na planowana cesarke (mala polozona miednicowo). Samo przyjecie przebieglo gladko, jest sporo formalnosci do wypelnienia jeszcze na izbie. Po wszystkim, przebralam sie i pojechalam na oddzial. Maz moze przebywac na oddziale tylko do 19, takze radze dobrze wykorzystac ten czas na rozpakowanie niezbednych rzeczy z walizki. Jesc mozna przed zabiegiem do 22, pic do 24. Wieczorem jest jeszcze obchod, ale niestety nie dostaje sie informacji, o ktorej bedzie zabieg (takowa ma byc rano). W moim przypadku zabieg mialam dopiero o godzinie 14 (oczywiscie dowiedzialam sie tuz przed), takze ciezko bylo zniesc te godzinny na czczo. W przypadku sasiadki, o 8.30 wpadla do pokoju polozna z informacja, iz za 10 minut sasiadka ma zabieg i ma sie szybko, bardzo szybko szykowac (musze przyznac, ze dosc stresujaca sytuacja). Sam zabieg przebiega w komfortowych warunkach, lekarze sa profesjonalni, ogolnie jest tam swietna kadra lekarska (m.in powod dla ktorego wybralam ten szpital). Po zabiegu zostalam przeniesiona na sale scislego nadzoru (4 osobowa), gdzie lezalam 8h. Podczas tego czasu malenstwo lezy razem z mama, tata ma z malenstwem tylko okolo 20 minut (do czasu zakonczenia szycia i przeniesienia mamy na sale nadzorowana). Polozne na sali nadzoru sa bardzo mile i pomocne. Po tym czasie, mama wraz z malenstwem przenoszona jest na oddzial polozniczy. I teraz - polozne prosza aby przycisk alarmowy do wezwania poloznej uzyc tylko w stanach naglych - w innym przypadku nalezy pojsc do dyzurki i poprosic o pomoc. Jest to na tyle trudne, iz po operacji jest bardzo ciezko z podnoszeniem, ogolnie robieniem czegokolwiek - nie wspominajac o rozpakowaniu walizki. Uczulam, iz byc moze lepszym rozwiazaniem bylaby torba na zamek lub cos latwiejszego w obsludze niz walizka. Lezalam na sali dwuosobowej i pospalam moze godzine - moja sasiadka bardzo glosno chrapala, a ja akurat naleze do tych, ktore potrzebuja ciszy do spania. Lozka sa strasznie niewygodne, mozna regulowac wysokosc/pochylenie, ale materac jest tak cienki, ze plecy lamia sie po jednej dobie. Polozne od drugiej doby raczej sa niechetne do pomagania, poniewaz motywuja mame do wstawania i mobilizacji rany. Osobiscie uwazam to za torture - rozumiem powolna mobilizacje, ale nie od razu! Wstawanie co chwile, zmiany pozycji, podnoszenie malenstwa powoduja ogromy bol. Niestety nie naleze do odwaznych i pretensjonalnych ludzi, wiec raczej nie prosilam o pomoc (ostetecznie od dzwigania zrobil mi sie siniak nad rana, wiec uczulam przyszle mamy aby jednak wolac polozne i olac ich komentarze o mobilizacji). Wizyta meza trwa miedzy 15-19 i uwazam, ze jest to za malo. Nieoceniona jest pomoc mezczyzny po cesarce przy chociazby podaniu czegos z walizki, podnoszeniu dziecka i przystawieniu do piersi. Jesli chodzi o laktacje - wiadomo, po cc wolniej sie rozkreca, wiec ostatecznie po drugiej dobie nakarmilam mala mieszanka mm i mojego mleka (sciagniete laktatorem). Dostepne jest doradctwo laktacyjne, jednak na lozku szpitalnym jest ciezko wygodnie ulozyc sie do karmienia i zastosowac rady. Do zastosowania mm bylam troche niejako zmuszona, poniewaz mala nie przybierala na masie, a jest to warunek wypisu (o ktory juz w trzeciej dobie sie praktycznie modlisz). Ogolnie po cesarce, mama wraz z malenstwem jest na oddziale minimum trzy pelne doby. Jesli po tym czasie wszystko jest ok zarowno z mama jak i malenstwem, dostaje sie wypis okolo godziny 16, czasami pozniej. Wracajac jeszcze do warunkow w pokoju: lazienka jest malo komfortowa, nie ma za bardzo miejsca na odlozenie czegokolwiek. Jedzenie szpitalne jest jadalne, ale niesmaczne - jak to jedzenie w szpitalu. Na oddziale nie ma lustra - nie ma za bardzo jak skontrolowac rane po cc. W pokoju jest bardzo goraco, swiatlo jest biale/bardzo jasne. Jesli chodzi o oddzial: od 6 juz cos sie dzieje, wiec jesli mialo sie nieprzespana noc to nad ranem raczej sie nie odespi. Potem o 8 sniadanie, za godzine wizyta poloznych, miedzy 10-12 wizyty lekarzy. W miedzyczasie jakies badania, np usg. Nastepnie obiad i ostatkami sil trzeba dotrwac do odwiedzin meza/partnera - wowczas jest troche oddechu. Jeszcze w tym wszystkim trzeba rzeczowo odpowiadac lekarzom i zapamietac wszystkie niezbedne rzeczy, ktore przekazuja na temat dziecka. Z rzeczy, ktore absolutnie nie powinny miec miejsca: ksiadz wpadajacy do pokoju bez pytania (akurat karmilam, piersi na widoku). Podsumowujac: Zalety: znakomita kadra lekarska i poloznicza (polozne to raczej mlode kobiety, maja najnowsza wiedze z zakresu poloznictwa). W razie naglego stanu, mama wie, ze jest zaopiekowana. Wady: cala reszta, glownie to niewygoda w pokoju, zsuwajace sie i zapocone (sytuacja normalna po porodzie, ale lezenie w takiej poscieli nie nalezy do przyjemnych) przescieradla i koldry, brak pomocy - chyba, ze co chwile wola sie polozne (ktore czesto kwituja wolanie o pomoc “ale musi Pani sama to robic”). Typowa dezorganizacja szpitalna- nikt nie wie np. kiedy bedzie obchod, kiedy dostanie sie wypis etc. Brak partnera przy mamie - te odwiedziny na raptem 4 godziny to za malo, brak sil po cc potegowany niewyspaniem. Oddzial jest czyszczony codziennie, ale zapach mopa zostaje w pokoju na dlugo… Jesli chodzi o blizne po cc: ja niestety z jednej strony mam blizne bardzo brzydka, wiec czeka mnie fizjoterapia. Teraz patrzac z perspektywy - jesli jeszcze kiedykolwiek bede wybierac porodowke, jestem w stanie zaplacic sporo za porod w bardziej komfortowych warunkach. Tutaj niejako bylam zmuszona do rodzenia w szpitalu publicznym, ale jesli mialabym wybor, nie wahalabym sie i zaplacila.
    Data: 14/03/2024

    Agnieszka
    Szpital: Szpital Bielański im. ks. Jerzego Popiełuszki (ul. Cegłowska 80)
    Ocena:
    Opinia:
    Dzień dobry, 28.03.2024 urodziłam w szpitalu córkę. Poród był indukowany w 39 tyg. ciąży ze względu na moją cukrzycę ciążową, zakończył się cesarskim cięciem. Generalnie baaardzo polecam. W sumie zwiedziłam trzy oddziały: patologię, porodówkę i noworodkowy. Na każdym czułam się zaopiekowana, ale po kolei. Na patologii założono mi balonik Foleya. Bolało, ponieważ miałam minimalne rozwarcie. Zasugerowano mi spacery po korytarzu i rzeczywiście pomagało. Na noc, na moją prośbę dostałam czopki rozkurczowe, które pozwoliły mi zasnąć. Rano trafiłam na porodówkę do sali jednoosobowej i dostałam oksytocynę. Zaglądano do mnie co jakieś 10 minut, kilka razy mnie badano wewnętrznie. Mąż był obok. Początkowo wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Po dwóch godzinach miałam 3 cm rozwarcia, przebito mi pęcherz płodowy. Pomyślałam sobie, że teraz to już z górki. Myliłam się. o 14.00 poprosiłam o znieczulenie i dostałam je niemal natychmiast. Pani anestezjolog (niestety nie zapamiętałam nazwiska: wysoka, krótkie włosy i okulary) to prawdziwy anioł. Ok 17.00 postępu porodu nie było, więc poinformowano mnie o cc. Sama operacja trwała ok. poł godziny i mogę powiedzieć, odbyła się w miłej atmosferze. P. anestezjolog mnie zagadywała, głaskała po głowie, opowiadała o tym co mogę czuć i co się będzie działo z moim ciałem po operacji. 18.24 moja Basia już była na świecie. Mogłam ją dotknąć policzkiem, powiedzieć do niej kilka słów a potem trafiła do męża. Na sali poporodowej od razu zaopiekowały się mną ekstra położne: p. Dorota Stróżyk (dla mnie absolutny wzór do naśladowania w tym zawodzie!) i p. Viktoria Plachynta. Gdybym była z Warszawy, z chęcią zaproponowałabym tym paniom wizyty prywatne w domu. Potem, na oddziale noworodkowym spotkałam się jeszcze z całą masą mega profesjonalnych, pełnych pasji kobiet lekarzy (p. Małgorzata Lemańska - Krawczyk), doradców laktacyjnych (p. Agnieszka Ryska, p. mgr Monika) i położnych z prawdziwego powołania. Odpowiadano na moje pytania za każdym razem bez zniecierpliwienia, do skutku uczono mnie przystawiania do piersi (a miałam z tym problem), otrzymywałam dobre rady jak uspokoić moje głośno płaczące dziecko. W sumie spędziłam w tym szpitalu niemal tydzień i szczerze mogę powiedzieć, że na każdej zmianie znajdowały się osoby kompetentne, cierpliwe i pełne pasji.
    Data: 14/03/2024

    Weronika Dębska
    Szpital: Szpital SOLEC (ul. Solec 93)
    Ocena:
    Opinia:
    Odeszły mi wody o 6 rano. O 8 pojechałam na żelazną, ale nie mieli miejsca i powiadomili Solec, że przyjadę. Ok. Był to 22.02.2021- jeszcze pandemia. Na oddział wjeżdża się dobudowana na zewnątrz budynku winda, przed wejściem na oddział jest minimalna klatka schodowa. Drzwi zamknięte, domofon. Powiedziano mi, że mam zostać i jakby coś się działo dzwonić. Z walizka, okryciem wierzchnim itd zostałam. Tak czekałam za zamkniętymi drzwiami że 2h. W końcu przyszła położna, powiedziała, że mogę wejść do poczekalni. Tam znowu czekałam. Przyniosła dokumenty do wypisania, znowu czekałam. Zaprosiła do środka i mówi „no, trzeba już załatwić przyjęcie, bo jak Pani odeszły wody o 6 to po 6h trzeba podać antybiotyk. Zerknęłam na zegarek - 14:40. Lekki poślizg, a ja siedzę od 4h pod ich drzwiami… Zaprowadzili mnie na salę, zaczęły się skurcze, rozwarcia jeszcze nie, tak to trwało do wieczora. Już wtedy pytałam czy to normalne, że dziecku ginie tętno w trakcie skurczu, ale odp, że tak. W międzyczasie znieczulenie. W końcu ok 20-21 pozwolili by przyjechał mąż. Rozwarcie w końcu 8cm, leżałam na boku, krwawiłam, szyjka opuchnięta, zaczęły się już parte, położna była, lekarka zajrzała, dostawała info od położnej, wychodziła. W końcu już po 23 przyszła inna lekarka, od razu z krzykiem do położnej czemu jeszcze nie jestem „postawiona do porodu”. Rozłożyli podnóżki, razem z ta wcześniejsza lekarka zajrzeli między nogi i od razu ta nowa wychyliła się do mnie i pyta czy zgadzam się na CC. Powiedziałam, że tak. Poszła, wróciła z dokumentami, tamte wciąż przechadzają się jak po łące. Darła się do nich gdzie jest wózek, co one robią itd. Pamiętam jak przez mgłę, bo już byłam mega zmęczona. Pomiędzy skurczami normalnie odpływałam. Razem z mężem cały czas byliśmy spokojni, bo ufaliśmy, że poród może być hardcorem, a opieka medyczna już nie jest taka jak kiedyś. O zgrozo. Położyłam się na łóżku w sali operacyjnej, zapytałam anestezjologa czy będę tylko znieczulona czy pod narkozą, powiedział coś, że zobaczymy. Anestezjolog powiedział do lekarzy, że potrzebuje jeszcze chwili, a ja czuję jak rozcinają mi brzuch, więc mówię, że czuję wszystko i wtedy mnie już odcięło 🙂 po tej końcówce spodziewam się, że to była expressowa akcja. Po północy urodziła się zdrowa córka. 4200g, którą próbowałam rodzić wiele godzin przy 8 cm rozwarcia 👍🏼 jak się dowiedziałam z wypisu była też owinięta pępowina. Co dziwne położyli ją na mnie po wszystkim (ani ja rozebrana ani ona, więc to nie kangrutowanie) i tak zostawili. Przecież mogła spaść? Męża wyprosili, nie widziałam się z nim po powrocie z cesarki. Zobaczył tylko córkę i kazali wyjść. Byłam nieprzytomna po tym wszystkim i po prostu zasnęłam. Rano zabrali dziecko na badania, mnie spionizowali, przynieśli dziecko, przenieśli na zwykłą salę. Położne jak to położne. Czasem ok, czasem mniej. Była to pandemia, nikt nie mógł przyjść w odwiedziny, po cesarce nie było tak łatwo z podnoszeniem się z łóżka, czy myciem. Dzieci cały czas przy nas. Nikt nie pomógł nawet na 5 min. Gdy raz w środku nocy zadzwoniłam dzwonkiem, że dziecko non stop płacze i nie wiem już co robić położna była mega niemiła, szarpała mnie za cycka i wpychała na siłę dziecku do buzi. Takich sytuacji było kilka, że odzywały się ordynarnie. Choć były i miłe, wpadły pogadać, była też pani od laktacji, która zaglądała regularnie. To właśnie ona określiła, że mam „nieodkladalne” dziecko i wisiała na cycku non stop. Dlatego właśnie mówię, że bywało trudno z myciem, spaniem czy nawet jedzeniem, bo nie Mogłam jej odłożyć, non stop ryk. a że nie było odwiedzin to nie za bardzo można było sobie samemu poradzić z zajętymi rękami. Zgłosiłam też chęć wykąpania dziecka razem z położna, ale na to dostałam odpowiedz, że w naszej sali nie ma ciepłej wody 😳 no i trudno, po 5 dniach wyszła brudna… pomogła mi dopiero mama w domu. Ogólnie oceniam średnio. Pewnie zależy na kogo się trafi- gdybym od razu trafiła na tę drugą Panią doktor to czuję, że poszłoby szybko i sprawnie. Że byłam zamroczona i kompletnie nie kontrolowałam co się dzieje to też nie mam jakichś złych wspomnień. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że mogło się skończyć naprawdę zle.
    Data: 14/03/2024

    Karolina
    Szpital: Instytut Matki i Dziecka (ul. Kasprzaka 17a)
    Ocena:
    Opinia:
    Urodziłam synka przez planowane cc 28.02.2024 jestem zadowolona z przebiegu zarówno porodu jak i pobytu na oddziale poród bez komplikacji sprawnie szybko na oddziale personel pomocny wytłumaczył wszystko co i jak pomagał gdy było trzeba to mój pierwszy poród i jestem zdecydowanie na tak
    Data: 03/03/2024

    Ewelina
    Szpital: Szpital Bielański im. ks. Jerzego Popiełuszki (ul. Cegłowska 80)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w 2022 roku.Lezalam na patologi ciąży kilka dni, pielęgniarki nie mile.Jedzenie bardzo dobre.Sale czyste zadbane. Zlecanie pomiaru glukozy lekarskim glukometrem, za wzięcie na 30sekund glukometru lekarskiego komentarze typu a co to za kradzież. Brak czajnika elektrycznego. Ogolnie bardzo dużo badań zrobionych w kilka dni, USG, ktg, lekarze super.Polecam sale porodowa, oraz personel, zostałam zaopiekowania przez dużą grupę położnych, co chwilę przychodzili i dradzali, dostałam zzo, była możliwość. skorzystania z prysznica.Sale ładne, jedzenie bardzo dobre. Dziecko w inkubatorze dobrze zaopiekowanie.Przebadany od stóp do głów.Wykonane USG brzucha, głowy,echo serca,badanie słuchu,fototerapia..Codziennie wazony oraz pielęgnowany.Na oddziale położniczym możliwość karmienia mlekiem modyfikowanym. Nacisk na karmienie piersią.Niestety pomimo proszenia o pomoc w przystawieniu maluszka do piersi przez cały tydzień pomogła jedna położna oraz umówiona przez lekarza wizyta fizjoterapeuty.Od innych uslyszalam komentarze typu karmienie piersią to fizjologia.Mozliwosc skorzystania ze szpitalnego laktatora.Opieka poporodowa bardzo dobra, ochrona krocza, szybkość działania przy zakrzepicy.Zastosowanie zastrzyków przeciwzakrzepowych.Duza dostepnosc tabletek przeciwbólowych po porodzie.
    Data: 03/03/2024

    Karolina
    Szpital: Szpital Południowy, ul. Rotmistrza Witolda Pileckiego 99
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam drugiego syna w 2022. Czułam się tutaj jak w SPA 🙂 wspaniała opieka, bardzo empatyczna kadra, cudowne położne. Często się zwracano do nas "skarbie" , "kochanie" ♥️ poród lepszy niż mogłam sobie wymarzyć, wszystko na moich warunkach. O wszystko się mnie pytano, szczegółowo tłumaczono mi co będzie się zaraz odbywać, jakie badanie, po co na co. Polecam każdemu szpital!
    Data: 03/03/2024

    Młoda mama
    Szpital: Szpital Południowy, ul. Rotmistrza Witolda Pileckiego 99
    Ocena:
    Opinia:
    Polecam rodzić w Szpitalu Południowym. Jesteśmy z mężem zadowoleni,ze wybraliśmy ten szpital.Mamy zdrowe go Dzidziusia!:)Bardzo dziękuję Paniom Położnym,Pani Położnej Patrycji,doktorowi Warzecha,P.Psycholog oraz P. fizjoterapeutce.Wszyscy byli pomocni i empatyczni.Dziękuję!
    Data: 25/02/2024

    Aneta
    Szpital: Mazowiecki Szpital Bródnowski (ul. Kondratowicza 8)
    Ocena:
    Opinia:
    Na Bródnie urodziłam córkę 01.01.2024 przez CC ze względu na położenie miednicowe , chciałabym podziękować zespołowi zarówno z 31.12 jaki i 01.01. 2024 , czułam się bardzo zaopiekowana. Jak i całemu zespołowi pielęgniarek tuż po porodzie . Polecam bardzo , jeśli kiedykolwiek zdecyduje się na kolejne dziecko , to poród Tylko w szpitalu Bródnowskim 🙂 PS. Szczególne podziękowania dla mojego dr. Prowadzącego ciążę S. Trojanowskiego , dr . Krzywińskiego oraz chirurga który przeprowadził CC 01.01 ( nie pamiętam nazwiska) ❤️
    Data: 22/02/2024

    Klara
    Szpital: Szpital Bielański im. ks. Jerzego Popiełuszki (ul. Cegłowska 80)
    Ocena:
    Opinia:
    Szczerze polecam porodówkę. Moja sala porodową była mała, ale bardzo przytulna. Położna Kamila zadbała o wspaniałą atmosferę. Były miłe światełka, światło górne przygaszone, dyfuzor z zapachem dostosowanym do moich preferencji. Była moja ulubiona muzyka (miałam swój głośnik). Położna wspaniale pokierowała porodem. Proponowała pozycje na każdym etapie i tłumaczyła z czego to wynika. Personel bardzo mnie wspierał aż do końca porodu. Lekarz (dr Jędra) również proponował co mogę zrobić ale do niczego nie byłam nakłaniana. Potem dostałam obiad (podgrzany specjalnie dla mnie 🙂). Poród wspaniały i bez znieczulenia zzo, choć położna robiła co mogła, żeby mniej bolało. Ochrona krocza. Poród na boku. Polecam. Za to bardzo nie polecam oddziału położniczego. Grzyb w łazience, ale kwiatów nie pozwolili mi mieć na sali (bo zarodniki grzybów?). Skrzypiący wózek dla dziecka tak, że nie da się wytrzymać. Na prośbę o wymianę wózka usłyszałam, że nie i mogę sobie naoliwić jak mi przeszkadza. Na korytarzu ciągle głośno. Drzwi trzaskające i bez żadnego wyciszenia, uszczelek. W sali słychać głośny śmiech i rozmowy z dyżurki. Personel nie szanuje potrzeby snu kobiet. Na prośbę o cichsze zachowanie po godz. 22 usłyszałam że "ja tu w ogóle nie muszę pracować". Położne często niemiłe i niepomocne. Na prośbę o laktator usłyszałam, że nie ma bo jeden w sterylizacji, jeden na innym oddziale i jeden zepsuty. Powiedziałam, że mogę poczekać tylko proszę dać znać. Prosiłam dwie zmiany położnych i laktatora nie dostałam. Mydło i papier nie są systematycznie dokładane w toaletach. Jak braknie w piątek to dopiero w poniedziałek można liczyć na nowe. Długo by tak opowiadać. Brak snu wykańcza. W nocy głosy z korytarza i płacz dzieci, a w dzień dosłownie co 10 min ktoś wchodzi do sali. Osobne wejście na pomiar temp, osobne rano i wieczorem z lekami, obchody dla dzieci, obchody dla kobiet, osobna pani od wycierania podłogi, osobna od śmieci, przynoszenie posiłków i wracanie po talerze. Mnóstwo innych wejść które uniemożliwiają wypoczynek. Godzina 8 rano, po nieprzespanej nocy próbuje trochę przysnąć i wchodzi ktoś z personelu zapalając górne światło z komentarzem "co tu tak depresyjnie". Poprosiłam o pomoc przy dziecku usłyszałam, że nie teraz bo właśnie sobie położne przekazują zmianę. Nawet nie zerknęły co się dzieje z dzieckiem. Z plusów dobre jedzenie, fantastyczna pani Monika, doradca laktacyjna. Fizjoterapeuci dostępni i cierpliwie tłumaczący co robić. Na oddziale jest sterylizator i dostęp do czajnika i lodówki.
    Data: 21/02/2024

    Magda
    Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
    Ocena:
    Opinia:
    Zgłosiłam się na izbę przyjęć z powodu podwyższającego się ciśnienia tętniczego. Zostałam zakwalifikowana przed doktor Marie Zacharę- kompetentna, miła i zaangażowana (po wcześniejszym wytłumaczeniu zleceniu badań) na oddział patologii ciąży w celu obserwacji we wtorek. Do niedzieli wszystko było pod kontrolą leków, Panie położne na oddziale bardzo pomocne i konkretne. W niedzielę ciśnienie wymykało się spod kontroli padła decyzja rozwiązania ciąży przez CC ponad miesiąc przed terminem. Wszystko było mi wytłumaczone dlaczego taka decyzja, ale zgodziłam się i w niedzielę urodziłam synka. Cała procedura przygotowania odbywała się w bardzo miłej atmosferze, położne potrafią rozładować napięcie, ja trafiłam na położną Panią Wiśniewską- cudowna kobieta. Na sali operacyjnej również wszystko tłumaczone co panie robią co po kolei, czułam się zaopiekowana. Urodziłam synka, wcześniaka 10 punktów. Na sali pooperacyjnej Panie położne podchodziły do mnie podawały wodę ,nawet umyły, podawały leki przeciwbólowe. Synek był na oddziale neonatologii więc przez noc byliśmy oddzielnie, ale po przejściu na oddział położniczy mogłam do niego przychodzić i spędzać z nim czas oraz na karmienie co 3 godziny. Uzyskałam poradę doradcy laktacyjnego, co pomogło mi rozkręcić laktację, oczywiście nie od razu ale już w szpitalu podawałam trochę swojego mleka. Oddział Neonatologii mimo stresu o zdrowie dziecka wspominam bardzo dobrze, młodzi ludzie położne i położnik chętni do pomocy, kompetentni i wspierający. Spędziliśmy 8 dni po porodzie w szpitalu, ale wyszliśmy razem i zdrowi to dla mnie najważniejsze. Polecam szpital z czystym sumieniem.
    Data: 19/02/2024