fbpx Skip to main content

Cześć!

Na tej stronie znajdziesz opinie na temat porodów w szpitalach w Warszawie. Możesz tu podzielić się swoimi wrażeniami po pobycie na danym oddziale położniczym, a także napisać o tym, co Ci się nie podobało. Opinie dodawane są chronologicznie i uprzednio akceptowane przez administratora strony. Różne opinie dodawane wielokrotnie z jednego IP będą uznawane za podejrzane i niepublikowane (i nie tylko takie, a wszystkie, które będą nosiły znamiona potencjalnego nabijania pozytywnych opinii).

Stworzyłam tę podstronę, bo sama przed swoim porodem maniakalnie wertowałam internet, czekając na nowe opinie dotyczące wybranych szpitali. Ta zakładka to nie jest żaden ranking ani miejsce do porównywania, tu będziesz mieć opinie, z których sama wyciągniesz swoje wnioski.

Osobom, które zdecydują się dodać opinię z góry dziękuję. Nie mam dla Was żadnego e-booka za napisanie opinii i z marketingowego punktu widzenia to pewnie słabe 😉 Chcę jednak, aby to było miejsce pełne wiedzy od Was dla Was.

Zapraszam też do zapoznania się z artykułami stworzonymi wspólnie ze szpitalami na temat ich porodówek, które znajdziesz na tej podstronie.

Jeśli masz jakiekolwiek sugestie dotyczące funkcjonowania tej strony, napisz do mnie na kontakt@mamazwarszawy.pl

 

    Opinie

    Pokaż opinie dla szpitala:
    Kasia
    Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
    Ocena:
    Opinia:
    Izba przyjęć 5/5: Planowałam poród na Żelaznej, ale w dniu zgłoszenia się na indukcję porodu (41+3), po 5 godzinach spędzonych na izbie przyjęć dowiedziałam, że nie ma miejsc. A więc następnego dnia pojechaliśmy z mężem do szpitala świętej rodziny. Bardzo miła Pani na rejestracji. O 7 rano praktycznie nie było kolejki. Ciężarne zapraszane do rejestracji w pierwszej kolejności. Dalej Pani odprowadziła nas pod gabinet na KTG i powiedziała, że zaraz zostanę zaproszona. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie i zostałam zakwalifikowana do hospitalizacji. Patologia ciąży 5/5: Przemiłe Panie, bardzo dobrze wspominam. Sala 4 osobowa, dość przestronna, każda dziewczyna miała swoją szafkę/stolik, na sali była łazienka. Póki czekałam na lekarza, poczułam, że rozkręcają się skurcze. Nie były to takie, że „już zaczyna się!”, czułam je od 6, ale dopiero w szpitalu były regularne. Może i treningowe, nie wiem, bo przez całą ciążę nie miałam nawet treningowych. Zaczął też odchodzić czop. Dopiero o 11 zostałam zbadana przez lekarza, dobrała mi metody indukcji porodu (balonik, oksytocyna, przebicie wód). Powiedziałam, że podobno zaczęły mi się skurcze, ale Pani lekarz stwierdziła, że nie mam skurczy. Zapytałam, kiedy mniej więcej mogę się spodziewać tego wszystkiego – „wszystko zależy od sytuacji na bloku porodowym”. O 22 przyszła położna i powiedziała się zbierać, idziemy rodzić. Blok porodowy 3/5: Bardzo miłe Panie na rejestracji. Dostałam standardowe papierki do wypełnienia/podpisania, w tym plan porodu. Niestety z godzinkę musiałam poczekać póki moja sala będzie gotowa, bo dopiero została zwolniona. Położna (niestety nie wiem jak miała na imię) pomogła mi z walizką i pozostałymi rzeczami. Przeczytała plan porodu, moje uwagi i zapewniła, że wszystko będzie uwzględnione. Powiedziałam, że przez cały dzień mam skurcze i odszedł czop. Na co położna, że faktycznie, nawet rejestrują się na ktg, zbadała mnie i powiedziała, że zawoła lekarza. Zostałam zbadana przez lekarza Marię Zachara (bardzo miła, ciepła osoba) i stwierdziła, że założymy balonik do rana, żeby trochę wspomóc. Z balonikiem skurcze zrobiły się bardzo nieprzyjemne. Za godzinę przyszła położna sprawdzić jak się czuję, powiedziałam, że bardzo mnie boli. Zaproponowała przewrócić się na prawą stronę – i w tym momencie poczułam coś dziwnego. Zbadano mnie – balonik wypadł. Usunięto balonik i że muszę spróbować zasnąć. Ja już zadowolona, bo bez balonika skurcze były do zniesienia i pewna, że zaraz zasnę…..otóż nie. Po baloniku skurcze dalej były bardzo bolesne. W międzyczasie zmieniła się położna – od tej pory zajmowała się mną Pani Mariola. Leżałam na prawym boku – wzrosło tętno dziecka – przebito wody – czyste – znowu że muszę zasnąć 😊 Ale już nie mogłam, ból była nie do zniesienia, wyłam z bólu. Ciepło wspominam Panią Mariolę. Wspierała mnie, pokazała jak muszę oddychać, zrobiła pyszną herbatkę z cukrem (była już godzina 4, a ostatni posiłek miałam o 18), którą zapamiętam do końca życia. Niestety o 7 zmiana, Pani Mariola pożegnała się ze mną i powiedziała, że teraz będę pod opieką położnej Marty. O 7 też lekarz pozwolił podać mi znieczulenie (zzo). Pani anestezjolog i jej asystentka – 100/100. Bardzo miłe, „kochana, zaraz wszystko będzie”. Po 8 przyjechał mąż. Trochę odpoczęłam i o 12 skurcze parte były już nie do zniesienia. O 12:10 zaczęliśmy. Jeśli chodzi o pozycję, to stwierdziłam, że zaufam doświadczonym położnym. Niestety z godzinę rodziłam bez postępu w pozycji na lewym boku. Była jeszcze stażystka, która założyła mi cewnik, żebym oddała mocz – hello zapalenie ☹ Bardzo się zdziwiła, że mimo znieczulenia odczułam ból. Skurcze zaczęły słabnąć i zanikać. Podano oksytocynę. W końcu Marta zawołała jeszcze jedną położną i mówi „no zobacz co tu mamy” i się śmieje. Położna zobaczyła i stwierdziła, że zmieniamy pozycję. Dalej rodziłam klasycznie jak w kinie 😀 I o 13:40 w końcu zobaczyłam synka. Kontakt skóra do skóry był…potem kazano go nakarmić na leżąco, więc taki sobie kontakt 😀 Oddział neonatologii 1/5: Nikt nie pokazał jak przystawiać dziecko do piersi. Tylko pytanie „czy dziecko się przykłada/ssie?”. No przykłada się, ale czy efektywnie? W piątek (urodziłam w czwartek) na moją prośbę położna sprawdziła jak przystawiam dziecko, powiedziała, że jest ok, żebym dalej próbowała i następnego dnia jak coś zawołamy doradcę laktacyjnego. Bingo! W weekend nie ma doradcy laktacyjnego! W sobotę nie zostaliśmy wypisani. Mały nie robił kupy (oprócz smółki po porodzie). No i dzień dobry, dziecko głodne, nie mam pokarmu, prosimy z mężem zawołać doradcę, dowiadujemy się, że doradcy nie ma w weekendy. I położna: „ale ja mogę pomóc”. Ciągnęła mnie za piersi, wręczyła laktator. Wieczorem wszyscy podjęliśmy decyzję, że podamy mleko modyfikowane, bo dziecko płacze bez przerwy, nie da się go odłożyć ani na chwilę. Najgorsza noc w naszym życiu – z soboty na niedzielę – dziecko płacze z głodu, nie wytrzymuje tych 3 godzin przerwy między karmieniem. Położna (już inna, zmiana o 19) całą noc spędziła z nami. Przynosiła mleko, bała się dać więcej, bujała dziecko, spowijała go, znowu ciągnęła mnie za piersi spodziewając się, że zaraz wypłynie rzeka mleka, ale nic z tego. Dziecko płacze, a ja razem z nim, bo nie mogę mu pomóc. Po tym ciągnięciu za piersi miałam traumę i broń Boże trafi mi się kolejna chętna do pomocy położna. O 7:30 na oddziale wpadli na „wspaniały” pomysł zrobić dziecku lewatywę – nic z tego. Pediatra na obchodzie….ogólnie te obchody to jakiś żart. Codziennie inna osoba, której od początku opowiadasz historię dziecka, każda osoba ma swoją wizję tematu, spędza na sali 10 min i do końca dnia nigdy jej już nie zobaczysz. W poniedziałek przez przypadek dowiadujemy się, że dzisiaj nie ma co liczyć na wypis. Żadnej konkretnej diagnostyki. Wołamy lekarza, żeby wypisała nas na własne życzenie, na co ona mówi poczekać na kolejną lewatywę (LEWATYWA GŁODNEMU DZIECKU) i zaczyna nas straszyć chorobą Hirschsprunga…NIE MAJĄC ŻADNYCH PODSTAW. Tylko, że mały ma robić „3-4 kupy jak i wszystkie dzieci na tym oddziale”. Po lewatywie mąż pyta czy ona widzi podstawy do skierowania nas na oddział chirurgii skoro na neonatologii nie mają jak wykryć tej choroby. Odpowiedź „nie”. Pani dyktuje mi tekst dla wypisu: „biorę odpowiedzialność za to, że zabieram dziecko przed końcem diagnostyki”. Tutaj śmiechłam. Znowu, żadnej konkretnej diagnostyki nie było. Następnego dnia po wypisie byliśmy już prywatnie u pediatry, który powiedział odczepić się od dziecka, każde dziecko jest inne, skoro ma apetyt, to dać mu więcej mleka, musimy go po prostu nakarmić i dał nam 3 dni. Był w szoku, kiedy usłyszał o chorobie Hirschsprunga. Powiedział, że dziecko by wtedy nic nie jadło przez ból. Nakarmiliśmy malucha, śmiało dawaliśmy mu więcej mleka, czekaliśmy 3 dni, 4 dnia rano była taka kupa, aż nie wiedzieliśmy, że tyle można 😀 Strasznie chciało mi się rzucić tym pampersem w nieszanowną Panią pediatrę, u której „wszystkie dzieci na oddziale robią 3-4 kupy dziennie”. Przez cały stres w szpitalu i „złote porady” położnych tak i nie udało mi się rozkręcić laktacji. Nauka? Następnym razem biorę mieszankę do szpitala i jeśli sytuacja się powtórzy, to dokarmiam dziecko na własną rękę, by nie umarło z głodu, nie męczono go lewatywami i żebym miała chwilę na pracę z laktatorem póki śpi.
    Data: 19/12/2023

    Magda
    Szpital: Szpital Południowy, ul. Rotmistrza Witolda Pileckiego 99
    Ocena:
    Opinia:
    Szpital ten wybrałam do mojego drugiego porodu. Ocenę szpitala muszę podzielić na dwa aspekty: medyczny i organizacyjny. Z medycznego punktu uważam, że jest to najlepsze miejsce do urodzenia dziecka. Fantastyczne położne, dobrze wyposażone sale porodowe i wsparcie na najwyższym poziomie. Szukając informacji o tym szpitalu trafiłam na ich profil na Instagramie (rodzewpoludniowym) i trochę nie wierzyłam w te piękne historie tam opisane, aż sama nie trafiłam do nich na porodówkę. Dzięki położnej Oli Chylińskiej zapamiętam swój poród jako niesamowicie piękne doświadczenie. Na oddziale położniczym również spotkałam się z mnóstwem ciepła i empatii ze strony personelu jako przykład podam sytuacje gdy w nocy po urodzeniu położna przyszła przewinąć mi maluszka żebym ja mogła odpocząć. Codziennie przychodziła doradczyni laktacyjna i fizjoterapeutka uroginekologiczna, które były ogromnie pomocne. Dwa razy dziennie położna robiła obchód z lekami przeciwbólowymi, a nie trzeba się było o nie prosić. Maluszki były badane w sali przy obecności rodzica. Każda sala ma swoją łazienkę, dodatkowo dostępna jest kuchnia dla pacjentek. Na minus dla porodówki jest organizacja szpitala. Żeby dostać się na izbę przyjęć trzeba przejść przez SOR gdzie najpierw czeka się do rejestracji, potem na triaż i dopiero ratownik przekierowuje na izbę gdzie...znowu czeka się do położnej na KTG i dopiero na końcu tej ścieżki można zostać zbadanym przez lekarza. Teoretycznie można zapisac się na KTG w poradni przyszpitalnej, ale raz że umawiać się trzeba z dużym wyprzedzeniem a dwa jak już udało mi się w jednym tygodniu umówić (że względu na cukrzycę ciążową musiałam od 36 tygodnia mieć KTG co tydzień) to i tak położna odesłała mnie na SOR bo nie było tego dnia lekarza. Średnio taka wizyta na rutynowe KTG zajmowała mi ok 3/4h gdzie w Szpitalu Brodnowskim taką wizytę odbywałam od ręki i całość zajmowała max godzinę. Ze spraw organizacyjnych dodam jeszcze brak szatni (na oddział nie można wejść z kurtką, mąż zostawiał ją w aucie ale nie wiem co mają z rzeczami zrobić ludzie którzy autem nie przyjadą) oraz parking, który raz działa a raz nie. Podsumowując bardzo polecam ten szpital że względu na opiekę medyczną co moim zdaniem jest kluczowym aspektem wyboru miejsca porodu, ale trzeba mieć na uwadze niedogodności organizacyjne jakie można tam spotkać.
    Data: 19/12/2023

    Agnieszka
    Szpital: mazowieckiszpitalbrdnowskiulkondratowicza8
    Ocena:
    Opinia:
    Jestem tuż po porodzie w Szpitalu Bródnowskim. Poród siłami natury. Polecam Szpital a przede wszystkim ludzi tam pracujących. Pan doktor Michał Bachanek♥️, Pani położna Agnieszka♥️, oraz wszyscy których tam spotkałam... Wspaniała opieka od samego początku do końca porodu, profesjonalizm, cierpliwość, atmosfera, poczucie humoru, zaangażowanie, wszystko, dosłownie wszystko na najwyższym poziomie. Baaardzo dziękuję ♥️
    Data: 14/12/2023

    Me
    Szpital: Międzyleski Szpital Specjalistyczny (ul. Bursztynowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Trudno tak dać jedną ocenę za całokształt. Wydaje mi się ,że najbardziej wpływową zmienną jest personel. Ja miałam cesarkę więc byłam w szpitalu 3 dni (środa wieczór -sobota południe). I spotkałam panie super miłe i panie ,które swojej pracy ewidentnie nie lubiły. Przez lekarzy czułam się w ogóle niezadbana - jak dzień po porodzie ( przy obchodzie ) spytałam czy ktoś może mógłby(w odpowiednim czasie) ze mną omówić przebieg porodu to dostałam odpowiedź : a co tu Jeszce chce pani wiedzieć ? poród zakończył się sukcesem więc nie ma co tematu drążyć . A jednak wydaje mi się, że było co drążyć . Bo anestezjolog była 25h na dyżurze (w wypisie miałam podaną inną niż była faktycznie) , dostałam podwójną dawkę znieczulenia ,które i tak ostatecznie nie zadziałało w pełni jak powinno więc mnie uśpili (czego również nie odnotowali w wypisie) , między jednym znieczuleniem a drugim dostałam jakieś papiery do podpisania -bez informacji "co to jest" a było takie zamieszanie ,że nie miałam głowy żeby wówczas spytać - może np była to zgoda na studentów ?? bo byli obecni a nikt się mnie o zdanie nie pytał ...nie wiem ; przy wypisie ze szpitala nikt mnie nie zbadał (ale może to norma?) . odział jest odnowiony i to daje jakiś komfort.) . Jeśli jeszcze kiedyś będę rodzić to jednak drugi raz bym tego szpitala nie wybrała
    Data: 29/11/2023

    Sylwia
    Szpital: Szpital Specjalistyczny Św. Zofii (ul. Żelazna 90)
    Ocena:
    Opinia:
    Na żelaznej rodziłam w 2017 i 2023 roku. Mogę polecić szpital z czystym sercem. Warunki lokalowe bardzo dobre, jedzenie pyszne i w dużej ilości. Personel bardzo miły i pomocny. Nie miałam wykupionej opieki położnej, mimo to czułam się zaopiekowana. Dwa razy korzystałam ze znieczulenia zo, nie było z tym żadnego problemu. Już po porodzie położne bardzo pomagają w przystawianiu dziecka do piersi, uczą wszystkiego, czujnie obserwują maluszki i mamy. Lekarze bardzo pomocni i życzliwi.
    Data: 18/11/2023

    Em
    Szpital: Mazowiecki Szpital Bródnowski (ul. Kondratowicza 8)
    Ocena:
    Opinia:
    Bardzo polecam poród w Szpitalu Bródnowskim. Swoją przygodę z tym ośrodkiem rozpoczęliśmy już wcześniej w Szkole Rodzenia. Zajęcia były bardzo fajnie prowadzone, położne przekazywały wiedzę w przystępny sposób (to nasze pierwsze dziecko). Miałam planowe cc, przyjęcie na oddział dzień wcześniej, lekarze bardzo przyjaźni i mili, w badaniach za moją zgodą uczestniczyli studenci. Podczas zabiegu czułam się bezpieczna i zaopiekowana. Lekarze informowali mnie o każdym kroku, po wyjęciu dziecka przyłożyli mi je do twarzy, a następnie zanieśli na kangurowanie do Taty. Po przeniesieniu na salę pooperacyjną od razu od razu pojawiła się u mnie doradczyni laktacyjna, aby pomóc w dostawieniu dziecka do piersi. Na okrągło przychodziła też do mnie położna zajmująca się mną po cc, podawała na bieżąco leki, pytała jak się czuję. Przez cały pobyt w szpitalu czułam się bardzo zaopiekowana i bezpieczna, mój Mąż miał takie same odczucia. Każda z Pań położnych starała się pomóc z karmieniem, czasem same zauważały że gorzej się czuję i przychodziły z lekami, bądź sprawdzić czy wszystko jest OK. Szpital oceniam bardzo wysoko. Jedyny minus to jedzenie, ale to najmniej ważna kwestia w pobycie w szpitalu. Lekarze również bardzo profesjonalni, przekazywali na bieżąco informacje o dziecku. Mieliśmy jeszcze dwie wizyty kontrolne z dzieckiem w szpitalnej przychodni, je również wspominamy bardzo dobrze. Pani Doktor zlecała wszystkie potrzebne badania, udzielała niezbędnych informacji i dodatkowo słysząc że mam problem z karmieniem na wizytę zaprosiła doradczynię laktacyjną. Cały zespół ma ze sobą dobry kontakt co widać na co dzień w pracy całego oddziału. Jeśli zdecyduje się na drugie dziecko to na pewno również będę rodzić w Szpitalu Bródnowskim.
    Data: 16/11/2023

    D
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w październiku 2023. Zacznę od tego, że oddział patologii otrzymałby ode mnie max gwiazdek, za to poporodowy zero. Bardzo polecam patologię ciąży na Karowej. Położne przekochane i bardzo pomocne, cała obsługa zresztą też. Czysto, przyjemnie, bardzo dobrze wspominam czas na patologii. Zupełnie inaczej niż opiekę poporodową. Po cięciu cesarskim pomoc mamom wręcz zerowa. Stękasz, ledwo się podnosisz i zasuwasz ze wszystkim sama. O wszystko trzeba się uprosić. Nawet mamy, których to była pierwsza ciąża i cc nie otrzymywały należytej pomocy i zainteresowania - miałam taką na sali. Pierwszy dzień po cięciu ledwo można samemu chodzić i się zginać, ale kogo to obchodzi. Miejsca w sali rodzinnej podłatwiane. Wspominałam codziennie za każdym razem innej położnej, że jeśli się zwolni, bardzo proszę o nas pamiętać i co? Kiedy się w którejś dobie po porodzie w końcu zwolniła jedna taka sala, jedna z pielęgniarek powiedziała, że już obiecała komuś. Także nieważne jak daleko mieszkacie, jak bardzo nieodkładane jest dziecko, ważne jest to, czy macie "załatwione" czy nie. Jedyna zaangażowana tam pielęgniarka to pani od laktacji. Po prośbach o konsultacje rzeczywiście zainteresowała się i próbowała pomagać. Co do lekarzy nie powiem złego słowa.
    Data: 04/11/2023

    Mama
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Oddział patologii ciąży należy ozłocić. Położne tam są przekochane. To jedyne pozytywne wspomnienie po pobycie na Karowej. Pomoc poporodowa, po cc, żadna. Jedynie pani od laktacji poproszona o pomoc takowej udzieliła. Dzień po cięciu, kiedy sama ledwo się zginasz, musisz ogarniać wszystko, panie spędzają miło czas w swoim pokoju. Sale rodzinne po porodzie są dla "wybranych". Nieważne jak nieodkładane masz dziecko, ile dni prosisz o taki pokój, jak daleko mieszkasz, finalnie okazuje się, że "już został obiecany innej pani". Na sali miałam dziewczynę po pierwszym porodzie, w dodatku cc, pomoc - oczywiście żadna. Nie polecam Karowej!
    Data: 04/11/2023

    Monika
    Szpital: Mazowiecki Szpital Bródnowski (ul. Kondratowicza 8)
    Ocena:
    Opinia:
    Na Bródnie rodziłam 2 razy. W listopadzie 2021 r. oraz w lipcu 2023 r. Obydwa porody ze wspaniałą położną P. Sandrą Zyśk. Czuć i widać, że jest położną z powołania. Niesamowicie mnie wspierała oraz doradzała w trakcie porodu, dzięki czemu poszło sprawnie i szybko. Za drugim razem czułam jakbym rodziła z koleżanką. Czułam się jeszcze bardziej swobodnie i pewnie rodząc z osobą, którą znam. Ogółem cały pobyt w szpitalu wspominam bardzo dobrze i poleciłabym każdej znajomej.
    Data: 03/11/2023

    K
    Szpital: Międzyleski Szpital Specjalistyczny (ul. Bursztynowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Jeżeli poród tam wygląda tak samo jak prowadzenie ciąży, to odradzam. Oddział może i ładny, ale to nie jest najistotniejsze. Za każdym razem w poradni przyjmował mnie inny lekarz (wszyscy w trakcie specjalizacji), przy czym uwag nie miałam tylko co do jednej pani doktor. To, co zobaczyłam i usłyszałam od lekarzy przyjmujących mnie na wizytach kontrolnych, sprawiło że całkowicie straciłam do nich zaufanie (a są to ci sami lekarze, którzy pracują na oddziale na górze). Miałam cukrzycę ciążową i to było coś, co ich totalnie przerosło, począwszy od niepoinformowania mnie o tym, że muszę być pod opieką diabetologa (i niewystawienie skierowania), przez wystawianie recept na paski do glukometru bez przysługującej refundacji, odmowę wystawienia bardziej skomplikowanej recepty, bo nie umie się tego zrobić (tak, naprawdę), odsyłanie mnie do POZ po skierowania związane z ciążą, po skierowanie mnie do porodu przed terminem, wbrew zaleceniom (bo się nie rozróżnia typów cukrzycy). Nawet nie chce mi się już rozpisywać o takich szczegółach, jak chamskie odzywki jednej z młodych lekarek i rzucanie przez nią dokumentacją, bo pacjent odważył się odpowiedzieć tym samym tonem 😉 Także nie, nie i jeszcze raz nie. Ps. Na jednej z wizyt datę porodu liczono na kalkulatorze z google.
    Data: 30/10/2023