fbpx Skip to main content

Cześć!

Na tej stronie znajdziesz opinie na temat porodów w szpitalach w Warszawie. Możesz tu podzielić się swoimi wrażeniami po pobycie na danym oddziale położniczym, a także napisać o tym, co Ci się nie podobało. Opinie dodawane są chronologicznie i uprzednio akceptowane przez administratora strony. Różne opinie dodawane wielokrotnie z jednego IP będą uznawane za podejrzane i niepublikowane (i nie tylko takie, a wszystkie, które będą nosiły znamiona potencjalnego nabijania pozytywnych opinii).

Stworzyłam tę podstronę, bo sama przed swoim porodem maniakalnie wertowałam internet, czekając na nowe opinie dotyczące wybranych szpitali. Ta zakładka to nie jest żaden ranking ani miejsce do porównywania, tu będziesz mieć opinie, z których sama wyciągniesz swoje wnioski.

Osobom, które zdecydują się dodać opinię z góry dziękuję. Nie mam dla Was żadnego e-booka za napisanie opinii i z marketingowego punktu widzenia to pewnie słabe 😉 Chcę jednak, aby to było miejsce pełne wiedzy od Was dla Was.

Zapraszam też do zapoznania się z artykułami stworzonymi wspólnie ze szpitalami na temat ich porodówek, które znajdziesz na tej podstronie.

Jeśli masz jakiekolwiek sugestie dotyczące funkcjonowania tej strony, napisz do mnie na kontakt@mamazwarszawy.pl

 

    Opinie

    Pokaż opinie dla szpitala:
    Monika
    Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
    Ocena:
    Opinia:
    Mój poród mogę określić tylko jednym słowem - horror. Syn przyszedł na świat 36 h po odejściu zielonych wód płodowych. Poród siłami natury, dwa razy rzucano mi się na brzuch, dwie próby próżnociągu bez nacięcia krocza. Ostatecznie syn wyciągnięty klaszczami. Błagałam o cesarkę - od ordynatora usłyszałam, że po co mi to, a od anestezjolog że to nie jes dobry dzień na cesarki. Finalnie syn urodzony w ciężkiej zamartwicy, przewieziony na OIOm do szpitala na Żelaznej. To tamtejsi lekarze i położne uratowali mu życie i zdrowie.
    Data: 24/05/2022

    Ania
    Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
    Ocena:
    Opinia:
    Super szpital do porodu, brak jakichkolwiek zastrzeżeń!
    Data: 24/05/2022

    Beata
    Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
    Ocena:
    Opinia:
    Serdecznie polecam każdemu poród w tym szpitalu i położną Agnieszkę! Poród sn, cały czas czułam opiekę i kontrolę. Mogłam rodzić z partnerem, na czym bardzo mi zależało. Było pęknięcie, ale zostałam ładnie zszyta, nie mam zastrzeżeń. Późniejszy pobyt również oceniam bardzo dobrze, pomocne położne i... przepyszne jedzenie! Duże i bardzo smacznie, nigdy nie podejrzewałam że tak dobrze będę wspominać pobyt w szpitalu.
    Data: 24/05/2022

    Paulina
    Szpital: Szpital Specjalistyczny Św. Zofii (ul. Żelazna 90)
    Ocena:
    Opinia:
    Najlepsze miejsce na ziemi. Dwa trudne porody, dwa raz 10/10. Od izby przyjęć, przez porodówkę po oddział położniczy.
    Data: 23/05/2022

    Magda
    Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
    Ocena:
    Opinia:
    Uczucia mam mocno mieszane. Im więcej czasu upływa, tym więcej zauważam rzeczy, które poszły nie tak, jak powinny. Wybrałam Madal ze względu na nowoczesne wyposażenie, możliwość porodu w wodzie, na którym bardzo mi zależało, podejście, że można z muzyczką, świecami, itd. Poród oczywiście wyobrażałam sobie zupełnie inaczej, że opanuję ból, będę słuchać mantr z mp3 i w ogóle będzie super. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Skurczy brak, wody odpływają 48h, decyzja, że czekamy do rana, bo może samo się rozkręci. Noc spędzona na mega twardym i niewygodnym łóżku porodowym, na sali porodowej, bo tak ktoś zadecydował, żebynie tam ulokować. Po obchodzie decyzja, że 3cm rozwarcia są, podłączają oksytocynę, i "po południu będzie Pani miała poród z głowy". Oksytocyna podkręcana co chwilę, więc jak wjechały skurcze to wychodziłam z siebie. Myślałam, że ucieknę, albo zacznę chodzić po ścianach. Zdążyłam ze znieczuleniem, ale lekarka wkuwała się 3 razy zanim się udało i poszło wszystko w górną część brzucha. Miałam może jakieś 30 minut ulgi i ból wrócił, tak jak na początku. Akcja poszła bardzo szybko, bo syn 3 godziny i był na świecie, ale przez to, że nic się nie zdążyło w swoim czasie rozluźnić, to nacięcie krocza, tętno dziecka mocno spadało, zaklinował się na amen na samym wyjściu i finalnie poszło vacuum. Minusy: -co chwila więcej oksy, żeby poszło szybko, bo czekają kolejne rodzące. - jak skurcze zaczęły mnie rozrywać, to położnej nie było na sali i długo nie wracała. Spanikowana zaczęłam cisnąć guzik alarmowy, który jak się okazało nie działał i nikt nie wiedział, że coś się dzieje. - nie miałam możliwości zawołać kogoś, bo drzwi zamknięte, ja podłączona do KTG i pompy z oksy. Nawet jak zdjęłam KTG to pompa miała krótki kabel do prądu i dałam radę dojść z wodami lejącymi się po nogach tylko do połowy sali. - nie dostałam ani razu propozycji, czy wsparcia żeby może wstać, żeby może zmienić pozycję, nic co by mi jakkolwiek pomogło w bólu i łatwiejszym urodzeniu syna. - vaccum nie zadziałało za pierwszym razem, bo ktoś nie podłączył go do prądu, a wtedy robiło się już naprawdę groźnie, bo syn przestawał oddychać. - szycie krocza na żywca, bo skoro "wytrzymała pani poród to te kilka ukłuć też pani wytrzyma", pomimo, że mówiłam, że znieczulenie nie działa i wszystko doskonale czuję. Plusy: - bardzo dobrze zostałam zszyta, zero problemów z siadaniem, gojeniem się, itd. - spora pomoc jeśli chodzi o karmienie i laktację. - bardzo miłe i sympatyczne młode położne na stażach i praktykach, które bardzo pomagały i super troszczyły się o świeżo upieczone mamy.
    Data: 23/05/2022

    Dominika
    Szpital: Szpital Specjalistyczny Św. Zofii (ul. Żelazna 90)
    Ocena:
    Opinia:
    Poród super, położne bardzo pomocne i wyrozumiałe. To wspominam najlepiej! Z kolei pobyt na oddziale dramat. Miałam problem z karmieniem żadna z położnych nie zainteresowała się moim problemem, tylko mówiły karmić, karmić....a dziecko mnie tak poranilo, że jeszcze miesiąc po porodzie się z tym babrałam. Sale malutkie, toalety niezbyt czyste a też się drzwi od niej nie zamykały więc cokolwiek robiłaś w środku wszyscy słyszeli 🙈 A no i najważniejsze, izba przyjęć, trafiłam na taką zołze, że dramat!
    Data: 23/05/2022

    Martyna
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w czerwcu 2021. Przygoda ze szpitalem zaczęła się w 40 tygodniu. W dniu terminu się stawiłam na ktg. Dziecko mało się ruszało, dostałam kroplówkę, ponowne ktg. Wszystko dobrze. Przez tydzień przychodziłam codziennie lub co drugi dzień w zależności jak zaleciła lekarka. W 41tyg +1 d zostałam przyjęta do szpitala na wywołanie. Po południu założyli cewnik, pojawił się ból jak przy okresie i po 2h zniknął. Rano został wyjęty,bo szyjka miała 2 cm i rozluźniła się. Miałam iść na porodówkę na wywołanie,ale lekarz stwierdził,że za dużo kobiet przyjechało,więc jeśli nic się nie dzieje to poczekajmy na kolejny dzień. Następnego dnia o 6 ktg, słabe ruchu dziecka, położna zapytała się czy mam wenflon, nie miałam, więc powiedziała,że dobra to zjedz batona jak masz zamiast kroplówki. Koło 8 lekarz stwierdziła,że wywołujemy i dzisiaj urodzę. Zabrano na salę przedporodowa, koło 10 dostałam oksytocynę. Leżałam na łóżku przez ten czas. Koło 12 zaczęły sączyć się wody, brak skurczów, lekarz stwierdziła,że przebije pęcherz, chociaż rozwarcie nadal 2-3cm. Zaczęły pojawiać się skurcze, usiadłam na piłce, cały czas podłączona byłam pod ktg. Koło 15 zwolniła się sala porodowa, prysznic i znów na piłce. Brak postępów, upał, zakaz jedzenia, picie minimalne, zrobiło mi się słabo. Położyłam się na łóżku co położna Agnieszka skwitowała - tam się położyła, tu też leży, jakie wygodne. Położne pojawiają się co godzina, brak przycisków na sali porodowej trzeba krzyczeć jeśli się coś chce. Koło 16 pojawiły się bóle krzyżowe, wiłam się z bólu. Położna Martyna przyniosła worek rozgrzewający i zawołała anestezjologa do znieczulenia. Koło 17 pojawił się mąż jak było rozwarcie 5 cm. Co chwilę otrzymywałam komentarze od położnej Agnieszki jaka twarda, uparta, nic nie idzie. Nie pomagały takie teksty. Przed 20 pojawił się tłum położnych ,że to już. Nie miałam siły, parły na brzuch, naciely krocze i urodził się syn. Położono od razu na brzuch, lecz po chwili zabrano,bo miał dziwny oddech. Po godzinie przyniosły mi go, ubrały i przystawiony został do piersi. Wczasów gdy czekałam na synka, zapytałam się czy dostanę kroplówkę,bo od ponad 24 h nic nie jadłam a wypiłam może 1 l wody, przez co traciłam kontakt. Jedna z położnych powiedziała,że 2 h po porodzie mogę zjeść. Za to położna Martyna przyniosła kroplówkę, bez proszenia. Ona jako jedyna wspierała i starała się pomóc przez ten cały dzień. Zabrano na salę, 6 h po porodzie, mocno się wykrwalilam przy wstaniu do toalety, dostałam kolejna kroplówkę. Położna na nocnej zmianie po tym zdarzeniu zaczela bardziej się mną opiekować i przewijać młodego,bo nie dałam rady wstać. Rano po śniadaniu było lepiej, położna pomogła mi przy pierwszym dziecku, później pilnowała przy prysznicu. Synek cały czas płakał mimo przystawiania do piersi. Nie był w stanie przespać 1.5h. Dopiero koleżanka z sali, powiedziała,żebym go dokarmiała, dobę po porodzie dostał mm. Mm można wziąć od neonatologii. W dniu wypisu miałam fatalną morfologię i została przetoczono krew. Dziecko z 3.8 kg straciło do 3.5kg, panie z neonatologii nie reagowały na to, nie doradzały, a pojawiła się żółtaczka, która jak stwierdziły jest stabilna. W zależności od położnej albo czułaś się wspierana lub ganiona,że za dużo chce. Nauki przystawiania nie było, przychodziła, wkładała pierś młodemu i wychodziła. W dniu wypisu gdy dokarmialam mm młodego, ordynator oddziału neonatologii nadarla się,że to słabe,że karmię dziecko mm,że mają doradców laktacyjnych i mogą pomóc. Szpital odnowiony, sale dwuosobowe z łazienką. Personel na kogo się trafi, jedzenie przeciętne typowo szpitalne, pomóc raczej trzeba się upominać i walczyć. Lekarz od neonatologii bardzo nerwowego reaguje na pytania o dziecko np. do czego pobierana krew, nie komentuje stanu zdrowia.
    Data: 23/05/2022

    Monika
    Szpital: Uniwersyteckie Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka (ul. Starynkiewicza 1)
    Ocena:
    Opinia:
    Wybierając szpital nie czytałam opinii. Miałam zaświadczenie do CC więc zdałam się na wybór szpitala który polecił mi lekarz. Pani doktor Król która prowadziła całą ciążę była super. Co do porodu 🤗 mogę spokojnie polecić . To był mój pierwszy poród. Stresowałam się ale nie było powodu. Przygotowanie , zabieg i po było było aż miło. Syn od razu po zabiegu w sali poporodowej był przystawiony do piersi i już ze mną cały czas był. Na początku Pani położna mi pomagała. Leżałam na parterze w odnowionej chyba części. Wszystkie Panie doktor oraz położne były bardzo miłe , cierpliwe i odpowiadały na moje pytania. Jedyne do czego mogę się przyczepić i uczyli do doradcy laktacyjnego więcej się dowiedziałam od swoje położnej niż od niej . Sprawdziła tylko jedną pozycję która czy dobrze , innych nawet nie pokazała 😔 inaczej jest ćwiczyć na lalce a co innego z dzieckiem ktore ciągle się rusza. Plus dla doradcy był tylko to ze zwróciła uwagę na wędzidełko i zostało podcięte jeszcze w szpitalu.
    Data: 22/05/2022

    Stefania
    Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
    Ocena:
    Opinia:
    Urodziłam w styczniu 2022 Wcześniak w 35tc, ułożenie pośladkowe. Na poczatku miało być siłami natury, jednak zakończyło się cesarką. Spędziliśmy tydzień ze względu na wagę Maluszka. Położne, załoga przy cesarce i inni pracownicy (panie sprzątające oraz kuchnia) nic nie mam do zarzucenia. Wszyscy ze zrozumieniem i wsparciem pomogli mi przejść pierwszy poród oraz połóg. Zabrałam ze sobą miłe wspomnienia. P.S. posiłki inne niż chodzą po necie. Smacznie i zdrowo.
    Data: 22/05/2022

    Aleksandra
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w tym szpitalu w lutym i pragnę to wymazać z pamięci. Miałam zaplanowany poród rodzinny w innym szpitalu ale na moje nieszczęście miałam dodatni wynik na covid i w związku z cukrzycą ciążową musiałam zgłosić się do szpitala covidowego na wywoływanie ciąży. W drugi dzień zdecydowano się na założenie cewnika Foleya, ból okropny, czułam jakby mnie ktoś rozdzierał od środka, po 24 godzinach trafiłam na porodówkę i podano mi oksytocynę. Przez 8 godzin zero postępu, dosłownie nic nie drgnęło, szyjka bez zmian. Potem znów powrót na salę. Myślałam, że osłabienie organizmu przez covid i wyczerpanie po próbie wywoływania wraz z zerowym postępem porodu SN będzie wystarczającymi wskazaniami do cc. Ponadto ciąża z cukrzycą nie powinna zostać przenoszona, a mijały kolejne dni. Niestety myliłam się... ponownie założyli mi cewnik i znowu ten ból, pamiętam tylko tyle, że jak wróciłam na sale to się rozbeczałam jak dziecko z bezsilności (biedna pacjentka obok z łóżka musiała patrzeć na te sceny dantejskie w moim wykonaniu). Oczywiście po kolejnej dobie od założenia cewnika nadal nic... i nadal żadnej decyzji co dalej po jego zdjęciu. Następnego dnia po śniadaniu dostałam informację, że znowu na porodówkę. No ale jakże byli zdziwieni, że coś jadłam. A czemu miałam nie jeść skoro nie miałam żadnej informacji co dalej... lekarka na dyżurze porannym wielce oburzona, ze przecież znowu mają mi podać oksytocynę i nie powinnam jeść, ale oczywiście nikt mnie wcześniej nie uprzedził... myślałam, że po drugim cewniku zdecydują się na cc. Po 3 godzinach (musiałam swoje odczekać po zjedzeniu kromki, dosłownie kromki chleba..) trafiłam znowu na porodówkę. Potem znowu oksytocyna tym razem 10 godzin męczarni ze skurczami, na głodzie z covidem, w międzyczasie zielone wody płodowe i prawie zerowe postępy porodu, zero rozwarcia. Po 10 godzinach dostałam znieczulenie zewnątrzoponowe po to żeby lekarka po pół godziny od podania znieczulenia przyszła i powiedziała,że zrobią mi cc. No i znowu znieczulenie tym razem przed cesarką... po operacji jak wróciłam na salę nikt nie pomógł mi wstać, koleżance z pokoju która potem do mnie dołączyła jak najbardziej pomogli, nawet pod prysznic zaprowadzili. Czułam się tak wykończona jakbym przez te 5 dni od przyjścia na izbę do porodu urodziła 3 dzieci, dwójkę siłami natury i jedno przez cc. Poza tym ta bezsilność, brak możliwości odwiedzin, wsparcia, pomocy. Nie jestem w stanie iść na kontrolę do ginekologa, długo mi zajmie przepracowanie tego wszystkiego i dojście do siebie.Dałabym jedną gwiazdkę ale daję dwie bo położną z „drugiego porodu” wspominam dobrze.
    Data: 22/05/2022