Czekałam na tę wycieczkę aż zrobi się cieplej i się udało – Ranczo u Mara – wreszcie! To gospodarstwo, w którym dzieciaki mogą poznać takie zwierzęta jak kozy, kury, koguty, świnie, barany. Jest też nawet struś, sarenka czy osioł. Przyjeżdżacie i macie do dyspozycji prawdziwe wiejskie gospodarstwo.
Na ranczo stawiacie się u umówionej godzinie i, w ramach wykupionego czasu, macie sposobność obcowania ze zwierzakami, które swobodnie biegają po podwórzu. Jest też czas na karmienie, więc nie brakuje atrakcji.
Opcje na zwiedzanie gospodarstwa są w sumie trzy. My korzystaliśmy z tej podstawowej, czyli wejście na 40 minut – poznanie zwierząt i karmienie. To wystarczyło, bo 3 minuty po wejściu do samochodu – już po wszystkim – Helena zasnęła z wrażeń.
Inny warianty, oprócz karmienia i obcowania ze zwierzakami, obejmują m.in.możliwość zabawy na sianie, grill, przejażdżkę wozem czy oprowadzanie w siodle. Myślę, że to bardzo ciekawa oferta dla dzieci od 2 roku życia w górę. Ofertę bez problemu znajdziecie na Instagramie @ranczo_u_mara w wyróżnionych relacjach.
Ludzi nie było mało, ale gospodarstwo jest na tyle duże, że nie odczuwa się żadnego tłoku. To też oznacza, że to fajne gospodarstwo, bo zwierzaki mają tu sporo przestrzeni. Zdecydowanie najlepiej odwiedzić przy dobrej pogodzie.
Dzieci do 2 r.ż wchodzą za darmo, czyli łącznie za 2 osoby dorosłe z 14-miesięczną Heleną zapłaciliśmy 40 zł.
Z warszawskiej Białołęki jechaliśmy ok. 40 minut w jedną stronę.
Sprawdź inne nasze wycieczki za miasto odwiedzając tę zakładkę.