fbpx Skip to main content

Naczytałam się dużo o rozszerzaniu diety i sam początek tego procesu traumatyzował mnie okropnie. Obrazki, jak 8-miesięczne dzieci jedzą po 15 placków bananowych na raz (liczba placków ani wiek nie są zmyślone), śniły mi się po nocach. Proces rozszerzania już za mną, więc mogłam wziąć się z większym dystansem za lekturę książki „Spokojnie, to tylko rozszerzanie diety”. Autorką jest Małgorzata Jackowska, dietetyczka specjalizująca się w żywieniu niemowląt.
 
I to był pierwszy argument dlaczego w ogóle zgodziłam się, aby wydawnictwo przysłało mi tą książkę. Nie lubię przekładów książek specjalistycznych (tam, gdzie wiedza MUSI być odniesiona do warunków lokalnych) z innych krajów chyba, że mają konsultację merytoryczną eksperta z Polski (kto ogląda moje relacje, ten wie dlaczego). No więc zgodziłam się i od razu zaobserwowałam autorkę na Instagramie.
 
Książka jest na poziomie „basic”, czyli najbardziej przyda się tym, którzy są przed rozszerzaniem diety lub na jego początku. Układa w głowie, przeprowadza przez proces krok po kroku. Przedstawia możliwości i co najważniejsze – nie faworyzuje metod rozszerzania diety. Autorka staje też na jasnym stanowisku, że nie poleca w tej książce konkretnych marek, czy produktów np. akcesoriów. Dzięki temu ta książka jest naprawdę obiektywna.
 
Są omówione podstawy podstaw, czyli o mleku zarówno matki, jak i modyfikowanym, o tym kiedy i jak zacząć, o alergiach i najważniejsze o tym, żeby się nie spinać jak dziecko mało je (bo co to w ogóle znaczy mało? – to też jest tam fajnie opisane). To, za co jestem wdzięczna autorce to to, że czyta się szybko i nie byłam przebodźcowana od nadmiaru wiedzy. Oczywiście nie jest to encyklopedia, bo to naprawdę nie ma sensu, a fajna pigułka dla początkujących.
 
Nie ma terroryzowania rodziców, którzy chcą podać tubkę, czy gotową żywność w słoiczkach. Są pokazane przykłady, jak zrobić to mądrze i świadomie. Nie ma narzucania „ideologii”. Mam też, być może niepopularną opinię, że w czasie rozszerzania diety warto ograniczyć konsumpcję treści na ten temat i mieć 2-3 zaufane strony, książki, inne punkty odniesienia. Ta książka się jak najbardziej do tego nadaje i jest świetnym punktem wyjścia. Aktualnym, dostosowanym do polskich realiów.
 
Zabrakło mi trochę informacji, co po 1 do 2 roku życia dziecka. To znaczy, oddzielnego rozdziału na ten temat. Oczywiście jest dużo informacji na ten temat rozsianych po całej książce, ale wrzucenie ich w skondensowany rozdział byłoby moim osobistym spełnieniem, bo aktualnie właśnie jesteśmy na tym etapie.
 
To nie jest treść sponsorowana, otrzymałam tę książkę do recenzji, więc mogłam o niej nie pisać nic albo napisać cokolwiek, również niekorzystnego, ale temat #RD jest dla mnie ważny, to wzięłam ją na warsztat i jest fajna. Myślałam, że na początku uda mi się wytknąć np. faworyzowanie jakiegoś rodzaju diety, czy coś w tym stylu, ale nic takiego się w niej nie zadziało. Polecam tym, którzy zaczynają swoja przygodę z tematem rozszerzania diety!

Jeśli zechcecie kupić tę książkę, to będę wdzięczna jeśli skorzystacie z mojego linku afiliacyjnego na Allegro.

Zostaw komentarz