WIZK Warszawski Instytut Zdrowia Kobiet (dawniej: Szpital Inflancka) – opinie o porodzie
Warszawski Instytut Zdrowia Kobiet (dawniej: Szpital Specjalistyczny im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej”) znajduje się w Warszawie przy ul. Inflanckiej 6. WIZK oferuje opiekę z zakresu ginekologii oraz położnictwa. Tu znajduje się również oddział patologii ciąży oraz endokrynologii. Oddział położniczy tego szpitala posiada 2 stopień referencyjności. Placówka prowadzi przyszpitalną poradnię, w której ciąże fizjologiczne prowadzą położne, a powikłane – lekarze specjaliści.
WIZK Warszawski Instytut Zdrowia Kobiet (dawniej: Szpital Specjalistyczny “Inflancka” w Warszawie) – warunki
Poród w WIZK odbywa się w ramach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Tu odbywają się standardowo porody rodzinne. Osoba towarzysząca może być obecna również przy planowanym cięciu cesarskim. Możliwe jest też kangurowanie dziecka przez osobę towarzyszącą po cięciu cesarskim. Niefarmakologiczne metody łagodzenia bólu to m.in. masaż, kąpiel relaksacyjna, ciepłe okłady, a także przyjmowanie dogodnych pozycji. Z kolei farmakologiczne to gaz wziewny Entonox, a także łączone znieczulenie podpajęczynówkowe i zewnątrzoponowe (CSE). Każda sala porodowa w szpitalu posiada kącik dla osobowy towarzyszącej oraz kącik noworodkowy, dzięki czemu wszystkie procedury są wykonywane przy rodzicach. Szpital oferuje komercyjną usługę w zakresie wykupienia wsparcia indywidualnej położnej przy porodzie. Przy szpitalu działa bezpłatna szkoła rodzenia finansowana ze środków miasta lub komercyjna.
Adres:
ul. Inflancka 6
Opinie
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Rodziła w tym szpitalu moja partnerka,trochę się obawiała na początku młodego personelu,że może być mało doświadczony. Po porodzie i opiece,wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Personel naprawdę kompetentny i pomocny. Opieka nad matką i dzieckiem profesjonalna. Szpital przyjazny dla wegetarian. Polecam
Data: 24/07/2023
Magdalena
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
W szpitalu przy Inflanckiej rodziłam w końcu lutego 2023 i mam bardzo mieszane uczucia co do pobytu w tej placówce...postaram się opisać wszystko po kolei. Do szputala pojechałam w nocy z niedzieli na poniedziałek z powodu odpłynięcia wód płodowych. Z racji dodatniego wyniku posiewu GBS pojechaliśmy z mężem dość szybko. Na izbie przyjęć było kilka rodzących (chyba 4 kobiety) i ta sytuacja już przerosła położne na izbie. Były niemiłe, niepomocne a badanie przepochwowe bardzo bolesne. Z racji braku akcji skurczowej trafiłam najpierw na salę przedporodową, tutaj założono mi wenflon i podpięto ktg, pod którym przeleżałam do rana. Na obchodzie najpierw pojawili się zdenerwowani studenci, którzy mnie zbadali a następnie kierownik oddziału, który dał wybór: oksytocyna albo czekanie aż akcja skurczowa się zacznie. Lekarz był miły i rzeczowy i razem podjęliśmy decyzję, że zaczekamy. Przeniesiono mnie na patologię ciąży, gdzie dostałam posiłek. Położne na patologii młode i miłe. Po kilku godzinach zaczęły się skurcze z każdą godziną coraz silniejsze. Zgłaszałam to położnym, które poleciły zainstalować aplikację licznik skurczów i wołać je jeżeli będą częściej niż 5 minut. Przyznam, że samodzielne monitorowanie coraz bardziej bolesnych skurczów było dla mnie trudne, zawołałam położną, która podpięła mi ktg i na jego podstawie stwierdziła, że to jeszcze nie poród. Leżałam więc sama (bez męża, który był tylko w godzinach odwiedzin, mocne skurcze zaczęły się wieczorem) z coraz większym bólem, bez dostępu do sali porodowej, gdzie są piłki, drabinki i tym podobne. Po jakimś czasie znowu zawołałam położną, gdyż skurcze były coraz częstsze i coraz bardziej bolesne. Zostałam więc zabrana do gabinetu na badanie (gabinet znajdował się na drugim końcu korytarza i musiałam tam przejść sama). Jak tylko usiadłam na fotel, położna tylko spojrzała i kazała szybko siadać na wózek (nagle się znalazł) i biegiem zawiozła mnie na porodówkę po drodze szepcząc do lekarza, że mam 8 cm rozwarcia. Z porodówki zdążyłam tylko zadzwonić po męża, który na szczęście był w pobliżu i zaczęły się skurcze parte. Przy porodzie była położna Katarzyna oraz pani doktor Magdalena - obie bardzo pomocne, rzeczowe, dzięki nim wszystko przebiegło sprawnie, mimo braku znieczulenia (już było za późno). Nacięcie krocza było konieczne z powodu spadającego tętna dziecka i owinięcia pępowiną. Po narodzinach dziecko zabrano na pomiary (mąż obserwował) a ja byłam szyta. Następnie dostaliśmy nawet ponad 2h na kangurowanie i jako takie dojście do siebie. Po tym czasie zawieziono mnie na oddział położniczy. Trafiłam do sali dwuosobowej. Sala z łazienką ale trudno było się w niej ogarnąć z niemowlakiem. Tylko mała szafeczka dostępna, żadnego stolika do jedzenia. Procesje pań sprzątaczek i położnych zaczynały się od 5 rano, wchodzenie bez pukania, do godziny 12 "ciągle coś" - nie można było ani dziecka uśpić ani w spokoju nakarmić. Zero intymności przy obchodzie ginekologicznym, trzeba zdjąć majtki i z ugiętymi nogami leżeć na łóżku z podpaską lub podkładem pod pupą - zero parawanu oddzielającego od sąsiadki. Opieka położnych pozostawiała wiele do życzenia. Pierwszego ranka poprosiłam o pomoc przy przystawieniu do piersi, spotkało się to z ogólnym zdziwieniem położnych, że trzeba mi pomóc i na to, żeby któraś przyszła czekałam 2h. Nie było CDL. Kiedy w nocy córka bardzo płakała (była głodna i ja nie miałam jeszcze dość pokarmu) jedyną receptą od położnych było dokarmianie mm. Na plus - fizjoterapeutka uroginekologiczna dostępna dla każdej rodzącej. Ogromny minus - dziecko zabierane od matki na zabiegi i badania - kiedy chciałam być przy pobraniu krwi zostałam wyproszona z zabiegowego. Szkoda, że nie znałam wtedy lepiej swoich praw - nie dałabym się tak spławić. Dziecko zostało zabrane na usg przezciemiączkowe, przy tym badaniu byłam, tutaj zaś z kolei bez mojej zgody położna podała dziecku glukozę... Ostatnia sprawa to wyżywienie - o ile obiady były w miarę ok, to śniadania i kolacje - okropne. Podsumowując - sama opieka podczas porodu bardzo na plus ale to co przed i po kompletnie nie spełniło oczekiwań.
Data: 05/07/2023
Ania
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Z całego serca polecam przede wszystkim dr Marte Wojtuń, prowadziłam u dr ciążę, bardzo zaangażowana, empatyczna, skrupulatna i łagodna Pani doktor. Dzięki niej mogłam zrealizować dwa skierowania na USG na NFZ odpowiednio wcześniej ponieważ zadbała o to abym je miała od razu. Ponadto zawsze poświęca dużo czasu każdej pacjentce. Widać że ten zawód to jej powołanie. Poród na inflanckiej również polecam. Mam doświadczenia zarówno z 2018 jak i z 2023. Pobyt na patologii ciąży 5/5, panie położne, młode, energiczne, poinformowane. Poród z panią Alina - również polecam, profesjonalistka w swoim fachu. Bardzo rzeczowa, potrafi zdyscyplinować Pacjentkę, dzięki czemu uniknęliśmy nacięcia krocza. Przykładem tego jest opinia Pana doktora następnego dnia na obchodzie który stwierdził, że nie widać że rodziłam wczoraj. Poród był indukowany ze względu na szacowana duża masę dziecka (dr Wojtuń zasugerowała oczywiście nie myliła się). Dziecko przyszło na świat po 3h i 52min od rozpoczęcia intensywnych skurczy z wagą 4126g. Również chciałabym podziękować panu anestezjologowi (młody, niestety nie pamiętam jak się nazywa), który perfekcyjnie zrobił zzo, a mimo znieczulenie poród postępował od 3cm do 8cm w dwie godziny kiedy to mogłam odpocząć. Generalnie warto zdać się na profesjonalistów, każdy szpital ma jakieś swoje minusy, np małe porcje jedzenia ale nie jest to wina szpitala tylko norm. Oczywiście nie mogę pominąć kuchni - posiłki zawsze świeże, doprawione. Mało to fakt ale tak jak wspomniałam, nie jest to zależne od szpitala. Polecam szpital - oczywiście były także osoby z personelu mniej zaangażowane i otwarte na pomoc ale to nie zmienia mojej opinii.
Data: 29/06/2023
Yana
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Rodziłam w szpitalu „Inflancka” w styczniu i mam mieszane uczucia, więc po prosty opiszę po kolei jak było. 1. Do szpitala trafiłam w sobotę rano po odejściu wód płodowych. Na IP nie było kolejki i wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Jako ze mimo odejścia wód nie było czynności skurczowej, to zostawili mnie na sali przedporodowej a mąż musiał czekać poza szpitalem. Przez cały czas byłam podłączona do KTG (na leżąco), tylko czasem mnie dołączali żebym mogła sobie pochodzić po sali z 15 minut. Gdzieś koło 16 zaproponowano mi oksytocynę na wywołanie skurczów. Lekarz powiedział że decyzja należy do mnie ale muszę zdecydować się szybko, bo po 17 już mi tego nie zrobią i będę czekać do rana, chyba że akcja rozkręci się sama. Niby wszystko rozumiem, że sobota wieczór itp, ale nie podobała mi się taka presja, nie wiedziałam za bardzo czy warto czy nie. Na wszelki wypadek założyli mi kroplówkę. Zapytałam opinii położnej, ona powiedziała że przy oksytocynę też nie ma gwarancji że poród rozkręci się natychmiastowo. I znowu, decyzja należy do mnie, a jej to wszystko jedno, bo ona niedługo kończy zmianę… ostatecznie przyszedł lekarz (miałam wrażenie że był wkurzony moim niezdecydowaniem) i kazał się przeprowadzać się na noc na oddział patologii ciąży. Było mi trochę przykro, bo oprócz mnie w przedporodowej sali nikogo nie było, wiec nie zajmowałam niczyjego miejsca. Jak się tam przeprowadziłam, to dali mi lekka kolacje (przez cały dzień nic nie jadłam) i podłączyli na noc pod KTG. Mąż do tej pory cały czas czuwał w okolicy szpitala, więc powiedziałam żeby wracał do domu. 2. Jednak po godzinie 22 zaczęły wprawdzie mocne skurcze, najpierw trzy co 10 minut, potem odstępy zaczęły się mega szybko skracać. Póki zawołałam położna, póki ona mnie zbadała, skurcze były już co 4 minuty i nie do wytrzymania (gdybym była w domu, nie wiem czy zdążyłabym dojechać do szpitala). Z patologii ciąży zaprowadzili mnie od razu na porodówkę. Dalej jak we mgle 🙂 KTG, telefon do męża żeby wracał. Darłam się z bólu na cały szpital, więc zaproponowano mi ZZO i się zgodziłam. Po znieczuleniu wszedł mąż na sale. Ja nadal odczuwałam bolesne skurcze ale psychicznie było mi lepiej (mąż włączył moja ulubiona muzykę z głośnika - gorąco polecam ten trik!). Skurcze były nadal bolesne, rozwarcie postępowało ekspresowo, za chwile zaczęły się skurcze parte. Jako że dziecku spadało tętno, niestety nie było szans na ochronę krocza. Położna zachęcała przeć i jak najszybciej urodzić, jednak mimo moich starań z całych sił, nie dawałam rady. Ostatecznie zakończyło się nacięciem i położyli mi dziecko na brzuchu. Ogólnie prace położnej Agnieszki oceniam na 10/10 - ona była miła, skupiona, profesjonalna, nie mam zastrzeżeń. 3. Potem młodego zabrali na pomiary (w polu mojego i męża widzenia), w międzyczasie lekarka mnie szyła, powiedziała że zaszyła ładnie, wiec się ucieszyłam. Niestety się okazało że szycie, pomiary i inne formalności wchodziły w te 2h kangurowania - de facto nasza trójka (ja, mąż u syn) byliśmy razem w ciszy trochę ponad 1 godzinę). 4. Po porodzie trafiłam na salę gdzie już była jedna kobieta z noworodkiem. Ogólnie chciałam być sama, ale w sumie oceniam na plus - sąsiadka urodziła już trzecie dziecko i stała się dla mnie ogromnym wsparciem. 5. Obchody codziennie zaczynały się ok 5-6 rano, pielęgniarki, położne, pediatrzy, ginekolodzy. Pewnie jest to normalne, ale było to męczące… dopiero weźmiesz dziecko do karmienia/pójdziesz do WC, to znowu ktoś wchodzi bez pukania. Zero prywatności jeśli chodzi o ogląd brzucha i krocza. Codziennie inna ekipa lekarzy. 6. Jedzenie - najsłabszy punkt. Obiady były spoko - zawsze ciepła zupa i gorące drugie danie, natomiast śniadania i kolacje to istna porażka. Niesmaczne, nieładne i za mało. Dla kobiet które szpital zachęca do karmienia piersią (i które musza regenerować po ciężkim porodzie) jedzenie powinno być apetyczne, różnorodne i dużo. Wiem że to nie hotel z restauracją, ale dwie kulki twarogu i chleb z masłem, to słaba kolacja imho. Nie mówiąc już o tym ze po kolacji o 16 jest wiele długich godzin do śniadania o 7 rano… 7. Opiekę położnych po porodzie oceniam dobrze. Nie narzucały się, ale chętnie pomagały jak miałam problem z laktacją, udostępniły szpitalny laktator. Jednak chyba żadna z położnych w szpitalu nie jest CDL. 8. Stan sal oceniam na 5/10. Czysto i ciepło, ale brakuje jakichś podstawek pod walizkę, szafek, stolików do jedzenia. Odpływy w prysznicu i słuchawki zatkane, brakuje półeczek i haczyków w łazience. Niby detale, ale sprawiały mi wtedy ogromny dyskomfort. Po porodzie cierpiałam, nie mogłam się schylać, nie mogłam kucać. 9. Wypisano nas ze szpitala po 4 dniach w stanie dobrym. Bardzo się cieszyłam że wracam do domu, do męża, do normalnego jedzenia. Jednak po niecałym tygodniu wróciłam na IP z okropnym bólem krocza, okazało się że mam stan zapalny i nie goi się odpowiednio. Wtedy zdjęli mi cześć szwów i wprowadzili antybiotyk. Zastanawiam się czy nie widzieli tego wcześniej, dlaczego tak szybko wypisali nie dając jakichś zaleceń… dodam ze stosowałam wietrzenie krocza, częste mycie itp jak należy. Ogólnie cierpiałam i nie mogłam siedzieć w ogóle przez 7 tygodni póki się nie zagoiło. Podsumowując: IP i opieka w trakcie porodu okej, opieka po porodzie w miarę ok, nie mam do czego się przyczepić, ale też bez zachwytu. Stan sal i jedzenia słabe. *Ciekawostka: dziecko sąsiadki na sali miało mocna żółtaczkę i musiało być naświetlane. Na szczęście okazało się, za naświetlenie odbywa się w tej samej sali, cały czas razem z mamą, nigdzie noworodka nie zabierają. Nie wiem jak w innych szpitalach, ale uważam że to na plus 🙂
Data: 20/06/2023
Joanna
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Trafiłam do szpitala po tym jak odesłali mnie ze szpitala południowego (pomimo dedykowanej położnej, z którą byłam umówiona i jak się okazało nic to nie znaczyło). Na inflanckiej trafiłam na cudowną położną, która była przy nas podczas porodu i starała się dostosować do naszych oczekiwań i starać się dbać o ochronę krocza. Pomagała też dobierać pozycje. Generalnie mam bardzo miłe wspomnienia z samego porodu. Dopiero szycie nacięcia okazało się bardzo bolesne i nie zostałam dobrze znieczulona (podczas porodu nie miałam ZZO), więc tutaj szpital powinien o to zadbać. Kangurowanie było bardzo komfortowe, u nas to było ponad 3 godziny, ponieważ byłam zbyt osłabiona na prysznic. Sala na którą trafilam z dzieckiem była bardzo przestronna i przyjemna, a opieka nad nami profesjonalna jeśli to był młody personel i niestety niezbyt przyjemna, jeśli to były starsze lekarki i położne. Podsumowując, trafiłam do szpitala przypadkiem, ale bardzo pozytywnie wspominam sam pobyt i poród.
Data: 16/05/2023
Paulina
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Super jest, nie sądziłam, że w szpitalu może być miło i przyjemnie. Jestem potwornie trudną pacjentką, bojącą się igieł i panikującą przy każdej medycznej procedurze, a tu ani na patologii ani na położnictwie nikt nie powiedział złego słowa, wszyscy przemili. Dużo więcej pomocy i informacji niż na Zelaznej 7 lat temu. Czysto i nawet jedzenie ok. Gdyby nie wenflony i znieczulenia w kręgosłup mogłabym tam rodzić częściej😜
Data: 16/05/2023
Beata
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Panie w rejestracji -zero kompetencji! zero empatii! szczegolnie taka pani z krotkimi włosami, traktują pacjentkę jak natrenra!!! Chcialam zapisać się do przychodni, ponieważ mój lekarz prowadzący stwierdził że grozi moi operacja, niestety nie udało się 🙁 BRAK SŁÓW
Data: 12/05/2023
Magda
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Po nieprawidłowym zapisie KTG dostałam skierowanie do szpitala. Udałam się na IzbęPrzyjęć, po rejestracji i KTG bardzo boleśnie zostalam zbadana i Pani Doktor stwierdziła, że jak chce mogę zostać w szpitalu (!) a jak nie chcę to nie muszę, ale podpisać mam stosowne dokumenty. Taka oto rozmowa na Izbie Przyjęć, prawie 3 godziny spędzone na Izbie i niemiły personel . Pobyt na Patologii Ciąży oceniam na piątkę, miłe pomocne Panie pielęgniarki, fachowa opieka lekarska i całkiem dobre jedzenie szpitalne. Poród odbył się CC, wszystko fachowo, ladne szycie, na sali operacyjnej na bieżąco byłam informowana o przebiegu, lekarze, anestezjolog mili pomocni. Na sali pooperacyjnej aż chciało się leżeć, miła młoda pielęgniarka, która ze spokojem cierpliwością pomagała wszystko tłumaczyła. Na tym koniec dobrych wrażeń . Zapytałam o salę jednoosobową, bo słyszałam od innych pacjentek że są dostępne . Okazało się że akurat jedna zwalnia sie/zwolniła tego dnia . Czekałam ponad godzinę aż zostanę na nią przewieziona. Najpierw mówiono że jest sprzątana, później że cały personel jest zajęty i nie ma mnie kto zabrać i zawieźć. Moja mama od początku czekała pod tą sala na mnie i dziecko i w tym czasie ani nie sprzątano w niej a Pani która finalnie mnie na nia przywiozla chodziła i śmiała się po korytarzu rozmawiając przez telefon. Później było już tylko gorzej, chciałam karmić piersią, ale nie miałam jeszcze pokarmu do tego synek nie mógł złapać piersi. Jest to moje pierwsze dziecko, więc nie miałam żadnego doświadczenia . Synek płakał bo był glodny, ale kazano mi przystawiać go do piersi. Więc przystawiałam ale że nie miałam pokarmu to nadal był glodny i płakał. Później kazano mi go tulić miziać żeby czuł matkę, a glodny pewnie nie jest bo ma jeszcze pokarm z brzucha zapasy. Synek dalej plakal i był glodny. Dopiero w nocy kiedy nie dość że byłam obolala po CC i wyczerpana płaczem synka dostałam mleko modyfikowane przyniesione w buteleczce żeby jednak dać mu jeść i położna rzuciła na odchodne: jak coś to mleko hipp. Nie wytłumaczono mi nic co ile podawać jak podawać gdzie iść po to mleko. Cały czas za to probowano często boleśnie przystawiać synka do mojej piersi. Kiedy spytałam o laktator to okazalo się że taki jest w szpitalu, ale nie ma do niego końcówek. Ale jakby ktoś pytał to laktator jest. Partner przywiózł mi laktator obiecano że ktoś zajrzy do mnie i pomoże w obsłudze, jednak Nikt się nie zjawił. Panie położne niemiłe nie pomocne oczywiście na wejściu wręcz zachęcają do użycia dzwonka, w praktyce użyłam go dwa razy i przyjście w nocy którejś z Pan okupione było niemiłym komentarzem. Podczas całego pobytu na Położniczym jedna jedyna położna akurat miała dyżur która zaglądała do mnie, pokazywala,tłumaczyła. Gdyby nie ta Pani której z całego serca jestem wdzięczna za pomoc przyplacilabym pobyt załamaniem nerwowym .
Data: 09/05/2023
Wiktoria
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Nie jestem zadowolona, ponieważ opieka podczas porodu sn okropna, zostawili mnie samą podczas początku, położne traktują ciebie jak rzec.Nie informują gdzie zabierają dziecka, na jaki badania. Reszta, brak słów.W wypisie pomyliono płeć dziecka oraz dużo innych blędów zrobiono przez co miałam wracać i poprawiać . Nie polecam.
Data: 26/04/2023
Agnieszka
Szpital: Szpital Specjalistyczny „Inflancka” im. Krysi Niżyńskiej „Zakurzonej” (ul. Inflancka 6)
Ocena:
Opinia:
Rodziłam w styczniu 2023, CC ze wskazań medycznych. Pobyt na patologii ciąży dzień przed operacją wspominam bardzo dobrze, duży plus też za zorganizowanie mi obiadu po godzinie jego wydawania (pobyt na IP trwał kilka godzin i zgłodniałam). Plus za psycholożkę i za przemiłe pielęgniarki z patologii ciąży. Sama operacja... Świetna pani anestezjolog, wspierająca, za to mąż miał problem z wejściem do mnie za salę, mimo uzyskania zgody - ktoś z personelu nie chciał go wpuścić, właśnie anestezjolog poszła interweniować. Kangurowanie przez męża i pobyt na sali pooperacyjnej wspaniały, czuliśmy się zadbani i traktowani serdecznie. A potem... Ech. Z położnych starają się tylko młode, starsze traktują młode matki z buta i dziwią się brakowi doświadczenia. Szpital nie zapewnia środków higieny (hello, JEDEN podkład poporodowy na położnicę??? i brak możliwości zmiany, jeśli nie ma się własnych). Pościel niezmieniana przez tydzień. Pediatra, gdy się rozpłakałam na wieść o problemach zdrowotnych córki, na mnie nakrzyczała. Poradzono mi całkiem serio, że kiedy córka będzie mieć naświetlania przez dwie doby, to mam te dwie doby nie spać i jej pilnować. Nikt nic nie mówi, nie tłumaczy (przy zabiegach medycznych), a zapytany - burczy, że po co mi to wiedzieć. Butelkę na mleko możesz umyć wodą z mydłem, nic lepszego nie dostaniesz. W pokojach nie ma żadnych szafek poza stolikiem nocnym, wszystko trzeba trzymać w walizce. Trzy gwiazdki to efekt bardzo dobrych wspomnień z samego porodu - potem jest fatalnie.
Data: 18/04/2023