fbpx Skip to main content

Szpital Karowa – opinie o porodzie

Szpital Kliniczny im. Księżnej Mazowieckiej znajduje się w Warszawie przy ul. Karowej 2. Posiada 3 poziom referencyjności, czyli najwyższy w zakresie specjalistycznej opieki. W ramach szpitala funkcjonują trzy kliniki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, w których pacjentki znajdują opiekę z zakresu położnictwa i ginekologii, endokrynologii oraz neonatologii i intensywnej opieki noworodka. Tu funkcjonuje też m.in. odpłatna poradnia laktacyjna oraz szkoła rodzenia.

Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej – ul. Karowa 2 Warszawa

 

Poród w szpitalu Karowa odbywa się w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Skorzystasz tu z możliwości porodu rodzinnego, czyli z osobą towarzyszącą. Na bloku porodowym szpitala Karowa znajduje 5 jednoosobowych sal porodowych i każda posiada klimatyzację, a także mobilne KTG. Na każdej sali jest też stanowisko noworodkowe, które posiada specjalistyczny sprzęt pozwalający na profesjonalną opiekę nad nowonarodzonym dzieckiem. Pacjentki mogą skorzystać z wielu metod łagodzenia bólu porodowego. To m.in. aromaterapia, worek sako, prysznic, możliwość przybierania dogodnych pozycji na piłce, czy korzystanie z aparatu TENS dostępnego na oddziale. Na życzenie podawane jest też znieczulenie farmakologiczne tj. znieczulenie zewnątrzoponowe lub gaz wziewny Entonox. Po porodzie, jeśli nie pojawiają się przeciwwskazania zdrowotne ze strony matki lub noworodka, dziecko można kangurować w kontakcie skóra do skóry przez 2 godziny i wtedy po raz pierwszy przystawić je do piersi. Ponadto szpital oferuje komercyjną możliwość skorzystania z usługi indywidualnej położnej przy porodzie, a także wykupienia dodatkowej opieki pielęgnacyjnej po cięciu cesarskim.

Adres:
ul. Karowa 2

    Opinie

    Pokaż opinie dla szpitala:
    Katarzyna
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Z całego serca bardzo chciałabym podziękować oddziałowi patologii ciąży, oddziałowi porodowemu i po porodowemu za opiekę. Patologia ciąży to zespół wspaniałych kobiet utrzymujących opiekę na wysokim poziomie, z poczuciem bezpieczeństwa i dobrym humorem. Będę wspominać ze wzruszenie i zadowoleniem. DZIĘKUJĘ Porodówka i zespół który wspierał mnie w wydaniu córki na świat podziwiam za cierpliwość i wsparcie. Nie ma słów jak wspaniale Pani Anna Czarkowska z Panią Izabela Rajkiewicz zawładnęły moim trudnym charakterem i ułatwiły mi poród dbając o wszystko co ważne. DZIEKUJEMY Opieka po porodowa również reprezentuje wysoki poziom. Panie dbają o dzieci i mamy zawsze wspomogą i rozwieją wszelkie wątpliwości. Dzięki wszystkim tym ludziom porod i opieka okołoporodowa będzie cudownym wspomnieniem
    Data: 06/04/2024

    Justyna
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Leżałam z cholestaza na patologii ciąży. 3 tygodnie. Dieta monotonna. Gotowany seler i puree z dyni co drugi dzień. Zwykły chleb z wędlina wątpliwej jakości. Ostatni posiłek o 17 a potem dopiero rano. Zero informacji co można ewentualnie jeść poza dietą szpitalną. Radziłam sobie zostawiając zupę z obiadu na późną kolację i ewentualnie jakiś nabiał w lodówce. Dobrze że przez 2tygodnie mogłam jeszcze chodzić. Teraz warunki. To nie hotel ale potrzebowałam spokoju którego tam nie było. Cały czas ktoś otwierał drzwi do sali i cały rejwach z korytarza uniemożliwiał drzemki. Po prostu w ciąży nie mogłam tam odpoczywać a czułam się bardzo słaba. Towarzystwo kobiety z zagrożoną ciążą i akcje ratunkowe w nocy o północy. Stres i nerwy. Konsultacja z psychologiem to był jakiś żart. Chciałam wynająć pielęgniarkę do pomocy po porodzie ale niby to było możliwe a jednak niemożliwe. Legalne czy nielegalne? O co chodzi l? Oczywiście bez opłaty zero pomocy i wsparcia po operacji CC w pełnej narkozie. Lekarz anestezjolog na konsultacji kazała mi wybrać sobie rodzaj znieczulenia bo ona nie wie co będzie dla mnie lepsze. Kazała mi poczytać w google i podjąć decyzję. Myślałam że oszaleję z niepokoju. Żaden lekarz nie pochylił się nad moim przypadkiem a profesor z obchodów nawet raz nie zajrzał do moich badań z poprzedniej ciąży i powikłań po niej. Po wybudzeniu z narkozy na stole operacyjnym kazano mi niemiłym tonem samej przenieść się na łóżko do transportu! Czułam każdy wybój gdy mnie wieziono zwłaszcza wjazd i wyjazd z windy. Krzyczałam z bólu i błagałam o pomoc. Na sali pooperacyjnej nie spałam tylko czuwałam odczuwając niepokój co z dzieckiem. Zobaczyłam je dopiero 9h od porodu. W czasie pandemii gdy nikt z rodziny nie mógł być przy nas. O 23 dowieziono mnie wózkiem na salę poporodową i przywieziono mi dziecko. Oczywiście zero pomocy ale na to byłam nastawiona. Środek nocy. Na szczęście malutka była bardzo grzeczna. Na oknach były pająki a na parapecie jakiś proszek rozsypany. Dziecko było bardzo poobcierane w kroku wyglądało to źle aż pediatra myślała że mała ma uczulenie na pieluszkę. Tak mi poobcierali dziecko jakimś szorstkim ręcznikiem szpitalnym spranym chyba z milion razy. Syf do wyrzucenia a nie do noworodków. Absolutnie odradzam ten szpital gdzie pełno studentów i można poczuć się jak królik doświadczalny. Mój przypadek gdzie po pierwszej ciąży i laktacji odwapniło mi kości do osteoporozy i tym razem nie zamierzałam karmić piersią był dla wszystkich niezrozumiały a poradnia laktacyjna tego nie rozumiała i zalecała jednak karmić. Psychiczny dołek jaki od tego miałam to mało powiedziane. Odsyłam personel do profesora Zgliczynskiego ze szpitala Bielańskiego. Niestety zawiodłam się a liczyłam na akademickie naukowe podejście. Po porodzie przez pomyłkę dostałam jedzenie-diete a powinnam już zwykłe jedzenie. Gorzej w wypisie pomylono płeć dziecka i w urzędzie przy rejestracji mąż miał przeprawę. Generalnie odliczalam dni a potem godziny do wyjścia. Nie polecam tego szpitala. Trafiłam tam po dwóch prywatnych wizytach u pani doktor która tam pracuje ale tyle ją widziałam. Chyba za mało posmarowalam. A liczyłam na ludzkie uczciwe podejście jako przypadek. Gdyby nie cholestaza, poporodowe zapalenie tarczycy po 1 ciąży i osteoporoza że złamaniami kręgów po 1 ciąży nie poszłabym do tego szpitala licząc na fachową opiekę. Trauma do dziś. Minęły dwa lata. Muszę jednak podziękować jednej osobie. Aniu wielkie dzięki za pobranie i podanie mojej córeczce siary.
    Data: 21/03/2024

    Jednazmam
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Opieka w trakcie porodu i na oddziale położniczym bardzo dobra. Super opcją są sale rodzinne. Dostępne różne diety. Na izbie przyjęć bardzo miło i sprawnie, chociaż lekarka nie udowodniła konieczności wywołania porodu, więc został niesmak wymuszania go na siłę. Sam poród okej, mogę przyczepić się do braku TENSa, ale to niuans, z ważniejszych rzeczy wszystko zależy kto ma akurat zmiane - byli bardziej i mniej empatyczni i szczegółowi lekarze, bardziej i mniej troskliwe położne. Jednak moje potrzeby były spełnione, mimo że poród był powiklany. Natomiast mało komfortowe na pewno są sale poporodowe, gdzie leży się w 2 osoby i jest 1 łazienka na 2 pokoje - do przemyślenia czy komuś to pasuje przy tak małym metrażu pokoiku. Po porodzie dostępny fizjoterapeuta, logopeda, psycholog, wszyscy bardzo pomocni i z sercem. Dziecko ma robione mnóstwo niezbędnych badań, także ogromny plus za to. Generalnie polecam, ja bym wróciła, zwłaszcza w przypadku jakichkolwiek problemów w ciąży - szpital ma świetnych specjalistów.
    Data: 09/01/2024

    D
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w październiku 2023. Zacznę od tego, że oddział patologii otrzymałby ode mnie max gwiazdek, za to poporodowy zero. Bardzo polecam patologię ciąży na Karowej. Położne przekochane i bardzo pomocne, cała obsługa zresztą też. Czysto, przyjemnie, bardzo dobrze wspominam czas na patologii. Zupełnie inaczej niż opiekę poporodową. Po cięciu cesarskim pomoc mamom wręcz zerowa. Stękasz, ledwo się podnosisz i zasuwasz ze wszystkim sama. O wszystko trzeba się uprosić. Nawet mamy, których to była pierwsza ciąża i cc nie otrzymywały należytej pomocy i zainteresowania - miałam taką na sali. Pierwszy dzień po cięciu ledwo można samemu chodzić i się zginać, ale kogo to obchodzi. Miejsca w sali rodzinnej podłatwiane. Wspominałam codziennie za każdym razem innej położnej, że jeśli się zwolni, bardzo proszę o nas pamiętać i co? Kiedy się w którejś dobie po porodzie w końcu zwolniła jedna taka sala, jedna z pielęgniarek powiedziała, że już obiecała komuś. Także nieważne jak daleko mieszkacie, jak bardzo nieodkładane jest dziecko, ważne jest to, czy macie "załatwione" czy nie. Jedyna zaangażowana tam pielęgniarka to pani od laktacji. Po prośbach o konsultacje rzeczywiście zainteresowała się i próbowała pomagać. Co do lekarzy nie powiem złego słowa.
    Data: 04/11/2023

    Mama
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Oddział patologii ciąży należy ozłocić. Położne tam są przekochane. To jedyne pozytywne wspomnienie po pobycie na Karowej. Pomoc poporodowa, po cc, żadna. Jedynie pani od laktacji poproszona o pomoc takowej udzieliła. Dzień po cięciu, kiedy sama ledwo się zginasz, musisz ogarniać wszystko, panie spędzają miło czas w swoim pokoju. Sale rodzinne po porodzie są dla "wybranych". Nieważne jak nieodkładane masz dziecko, ile dni prosisz o taki pokój, jak daleko mieszkasz, finalnie okazuje się, że "już został obiecany innej pani". Na sali miałam dziewczynę po pierwszym porodzie, w dodatku cc, pomoc - oczywiście żadna. Nie polecam Karowej!
    Data: 04/11/2023

    K
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Polecam, rodziłam w lipcu 2023. Wszystko było w porządku - od izby przyjęć, przez krótki pobyt na patologii, po poród i opiekę poporodową. Na każdym etapie byłam o wszystkim informowana i czułam, że jestem w dobrych rękach, co było dla mnie szczególnie ważne przy ciąży z powikłaniami. Sale poporodowe może nie są najnowsze i najbardziej komfortowe, ale na dwudniowy pobyt wystarczające. Posiłki mogłyby być większe, ale to też już szczegóły.
    Data: 30/10/2023

    Ola
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Na izbie przyjęć lekarz frustrat wyładowywał na wszystkich emocje. Później zastępca ordynatora nakrzyczał na mnie, że miałam czelność prowadzić ciążę u dwóch lekarzy, nie podobały mi się "moje dokumenty" podważał opinie innych lekarzy, był bardzo niemiły. Po CC opieka na kolejny dzień zerowa. Tego przycisku do wzywania pielęgniarek się nie przyciska .... Usłyszałam 10 h po porodzie CC. Później zero pomocy przy noworodku. Nie mogłam się ruszyć, a nie było nikogo do pomocy. Gdy raz poprosiłam o pomoc w przystawieniu dziecka usłyszałam tylko tyle, że najpierw trzeba je uspokoić. Porażka goni porażkę w tym szpitalu i to opinia większości dziewczyn na sali poporodowej.
    Data: 17/09/2023

    Justyna
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Nie najlepiej wspominam pobyt w tym szpitalu i uczulam inne kobiety żeby zwracały uwagę na poród po terminie . Trafiłam do tego szpitala w terminie porodu ze skurczami które ustąpiły i zostałam przeniesiona na patologie .Lekarze tak mnie przetrzymali, że urodziłam po dwóch tygodniach , miałam już wody zielone i tego nie mogę im darować , parametry dziecka spadały. Trafiłam szybko na stół ,gdzie skończyło to się cesarką, a mogło być inaczej gdyby lekarze lepiej mną się zajęli . Synek miał problemy z oddychaniem . Lekarze na oddziale noworodków bardzo dobrze się nim zajęli . Jedyna pozytywna rzecz w tym szpitalu. Gdybym miała jeszcze raz rodzic to nigdy na KAROWEJ !!!!!!!!
    Data: 25/07/2023

    Ilona
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    W szpitalu przy ul. Karowej rodziłam w 2021r. Był to mój pierwszy poród. To, co wydarzyło się podczas mojego porodu nigdy nie powinno mieć miejsca. Zacznę od początku... do szpitala przyjechałam ze skurczami co 5 minut. Po badaniu trafiłam na porodówkę. Miałam wykupioną położną, której nie było na miejscu ale bez problemu dojechała do szpitala w przeciągu 2h. Niestety, kiedy na nią czekałam na porodówce nikt się mną nie interesował, leżałam na wpół naga na łóżku i nikt nie przyniósł mi nawet okrycia! Bóle stawały się coraz silniejsze, prosiłam o znieczulenie ale był problem z anestezjologiem. Ale pojawił się lekarz z papierkami do wypełnienia, min zgodą na napięcie krocza. Kiedy ból był już nie do wytrzymania a ja traciłam przytomność moja położna poszła szukać anestezjologa. Dostałam znieczulenie ze stwierdzeniem: ,,ma Pani 45 min na urodzenie dziecka, później już Pani znieczulenia nie dostanie". Odeszły mi wody, były koloru zielonego, natychmiast przyszedł lekarz i przeciął mi krocze, bez jakiejkolwiek informacji, bez uprzedzenia, 0 wyjaśnień! Syn urodził się 2 parcia po nacięciu! Syn urodził się malutki, nie było zagrożenia pęknięcia pochwy. Lekarz zszywał mnie razem ze studentką. W pewnym momencie pozwolił jej na zszywanie mojego krocza. Po zakończeniu stwierdziła: ,,nie wyszło mi, ale wkońcu to mój pierwszy raz" a On przytaknął. Wtedy się popłakałam, powiedziałam do męża, że poszyli mnie jak lalkę 🙁 kiedy zeszło mi znieczulenie czułam ból w pochwie, poprosiłam męża żeby wziął od położnej środki przeciwbólowe. Kiedy przyszła położna zbadała mnie i okazało się, że zostałam źle zszyta. W środku zrobił się krwiak, który się powiększał! Mąż został natychmiastowo wyproszony z dzidziusiem na korytarz. Nie wiedział co się dzieje, widział tylko jak z mojego pokoju wybiega i wbiega personel. Ja zostałam znieczulona ogólnie i została przeprowadzona operacja. Zakończyło się to 14-ma szwami i informacją, że mam szczęście, że zostało to wykryte od razu. Po przeniesieniu do pokoju z dzidziusiem, nie ma żadnej opieki. Położne nie były u mnie ani razu. Wręcz przeciwnie były zle kiedy się je o coś pytało. Dziecko przepłakało mi całą noc, wydawało mi się, że nie mam pokarmu i pewnie jest głodne więc poszłam do położnych. Te kazały mi wystawić pierś, po czym mi ją mocno scisneły i stwierdziły, że mleko jest, więc w czym mam problem. Antybiotyki podawane dożylnie, mimo próśb o zmianę ręki były podawane bardzo boleśnie. Miałam wrażenie, że wręcz sprawiało to przyjemność położnej, która to wykonywała. Ogólnie te dni w szpitalu były dla mnie tragiczne. Skończyłam z depresją poporodową, lękiem i brakiem czucia w pochwie po stronie nacięcia.Kobitki unikajcie tego szpitala!!!
    Data: 16/07/2023

    Dominika
    Szpital: Szpital Kliniczny im. Ks. Anny Mazowieckiej (ul. Karowa 2)
    Ocena:
    Opinia:
    Zbierałam się żeby napisać tą opinię 3 razy i za każdym razem się poddawałam. Od porodu minęło 1.5 roku a trauma pozostała. Do szpitala trafiłam po odejściu wód płodowych o godzinie 11 bez żadnej akcji porodowej. Zero skurczy własnych. Przyjęto mnie na oddział dość sprawnie sala jednoosobowa. Ciągle zmieniały się położne. Przez błąd lekarza do porodu przyjmowałam acard i nie miałam możliwości skorzystania ze znieczulenia poinformowała mnie o tym dopiero któraś położna. Pakowano we mnie oksytoccyne do godziny 18. Rozpoczęły się skurcze. Cały poród pod ktg. Był problem z tym żebym mogła pójść do toalety. Przez cały poród pozwolono mi dwa razy, a urodziłam dopiero o 2 w nocy. Mogłam korzystać z gazu ale same położne nie do końca wiedziały czy aparat działa prawidłowo. Koniec końców lepiej było bez. Gdyby nie mąż to nie miałby kto mi podać szklanki wody. Jedyna pomoc to piłka która nie była dostosowana do wagi oraz była słabo napompowana. Pozwolono mi stać na 1 metrze kwadratowym bo cały czas ktg. Na pytanie czy mogę iść pod prysznic usłyszałam że chyba zwariowałam. Oddział był przepełniony najwieksza sala porodowa była zbiorczą sala poporodową. Około godziny 24 dziecku spadło tętno. Akurat stałam na tym moim metrze kwadratowym kiedy przyszła pani doktor i z wejścia zwróciła uwagę na moje za wysokie BMI. Powiedziała żebym szybciej się ruszała a nie tak ślamazarnie. Poinformowano mnie ze jeżeli jeszcze raz dziecku spadnie tętno będzie konieczna cesarka w pełnym znieczuleniu. Ja się o te cesarkę modliłam. Chciałam żeby wszystko się już skończyło. Widząc moje cierpienie zaproponowano mi leki opioidowe i zaznaczono ze może dojść do uszkodzenia dróg oddechowych dziecka. Super propozycją dla kobiety, która w niewyobrażalnym bólu musi podjąć taka decyzję. Odmówiłam. Po Około kolejnych dwóch godzinach bol już był tak nie do zniesienia (słyszała mnie chyba całą Warszawa) ze mąż poszedł po położną i poprosił o te leki opioidowe. Na całe szczęście bo położna chciała mnie zbadać a rozwarcie było już 8 cm. W kilka minut pokój wypełnił się ludźmi. Nie było nawet mowy o jakiejkolwiek ochronie krocza. Ze stresu wstrzymały mi się na dłuższą chwilę skurcze bo położna nacinała mi krocze dwukrotnie. Nacięcie goilam kolejne dwa miesiące. Dziecko na całe szczęście zdrowe i to jedyny plus tego całego pobytu w szpitalu na Karowej. Położono mnie na prowizorycznej sali "poporodowej" na porodówce bez łazienki. Dodam że to mój pierwszy poród. Rano na obchodzie poprosiłam położna żeby pokazała mi jak poprawnie wywinąć pieluszkę do kikuta pępowinowego. To usłyszałam że nigdy nie widziała żeby ktoś był taki nieporadny. Bardzo miłe słowa przy innych mamach na sali które rodziły któreś dziecko z kolei. Całe szczęście laktacja i karmienie piersia przyszły jakoś naturalnie więc nie musiałam korzystać z usług równie przejętej swoją pracą pani. Maluszek szybko przybierał na wadze więc wyszłam w 2 dobie. Z plusów to młode położne i neonatolodzy. To anioły nie ludzie. Miejacy jeszcze serce do zawodu. Piszę "jeszcze" bo patrząc na stara gwardie mam wątpliwości czy będzie tak dalej. Mam nadzieję że jestem jakimś osobnym nadwrażliwym przypadkiem i że nikt szczególnie w tych czasach nie przeżyje takiej traumy. Do dziś trudno mi nawet o tych kilku dniach rozmawiać a rozmowy o kolejnych dzieciach odkładam na później. Ściskam wszystkie mamy z podobnymi przeżyciami ❤️
    Data: 20/06/2023