Szpital Madalińskiego – opinie o porodzie
Szpital Ginekologiczny-Położniczy im. Świętej Rodziny znajduje się w Warszawie przy ul. Madalińskiego 25. Tu możesz urodzić w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Oddział położniczy szpitala św. Rodziny posiada 2 stopień referencyjności. Oprócz możliwości porodu w warunkach szpitalnych, w ramach placówki można skorzystać z Centrum Porodów Naturalnych, czyli miejsca przybliżającego poród w warunkach domowych, jednak z medycznym zapleczem za ścianą.
Szpital Ginekologiczny-Położniczy im. Świętej Rodziny w Warszawie
Na bloku porodowym szpitala znajduje się 8 jednoosobowych sal porodowych, z których każda wyposażona jest w sprzęt wspierający rodzącą w łagodzeniu bólu porodowego. Do niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu w tym szpitalu należą m.in. aromaterapia, masaż, muzykoterapia, immersja wodna czy aktywność fizyczna. Rodząca może zdecydować się również na znieczulenie farmakologiczne, które obejmuje gaz Entonox oraz znieczulenie zewnątrzoponowe lub podpajęczynówkowe. Szpital oferuje komercyjne usługi jak możliwość wykupienia indywidualnej opieki położnej podczas porodu czy pobytu po porodzie w pokoju o podwyższonym standardzie. Pacjentki mogą rodzić też w Centrum Porodów Naturalnych szpitala przy Madalińskiego. W tym miejscu odbywają się rozwiązania ciąż niepowikłanych, odbywające się w terminie. Sale Centrum Porodów Naturalnych są zaaranżowane tak, by przypominać warunki domowe. W takim porodzie uczestniczy wówczas tylko położna, a jedyne sposoby stymulacji skurczowej to te naturalne. W przypadku jakichkolwiek komplikacji, rodząca natychmiastowo trafia na blok porodowy.
Adres:
ul. Madalińskiego 25
Opinie
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Rodziłam z prywatną położną -moja była niedostępna, na zastępstwo przyjechała po prawie 2 godzinach od mojego przyjęcia do oddziału. Na duży plus samo przyjęcie -nie czekałam w izbie przyjęć, było sprawnie. Na oddziale siedziałam ok pół godziny na korytarzu i potem sama na sali przy otwartych drzwiach przez kolejną godzinę -bez położnej i bez męża. W międzyczasie wpadła tylko dyżurna położna pobrać mi krew na badania, bo prosiłam o znieczulenie zewnatrzoponowe. Jak tylko przyjechała moja położna i były wyniki badań, natychmiast przyszedł zespół anestezjologcizny i dostałam znieczulenie. Znacząco przyspieszyło to postęp porodu, mimo ZO pozwolono mi rodzic na stojąco, co dla mnie było bardzo istotne. Udało się bez oksytocyny. W plan porodu nikt nawet nie spojrzał. Ale było bardzo sympatycznie i spokojnie, nic nie zostało wykonane bez mojej zgody. Reszta opieki pozostawia wiele do życzenia, urodziłam w piątek po południu, płaciliśmy za prywatną sale, więc mąż był cały czas przy mnie, ale położna pokazała się 1 raz w piątek i raz w sobotę. Dostałam 2 tabletki paracetamolu i 1 ibuprofenu. Neonatolog pierwszy raz zoabczyl dziecko dopiero w sobotę, usłyszałam, że ma wiotkość krtani, krzywą przegrodę i wygląda jak hipotrofik. Moje pytania zostały właściwie zignorowane. W niedzielę ta sama pani doktor nas wypisała. Ginekologowi w sobotę zgłaszałam, że nie mam czucia w okolicach sromu, nie czułam,.że oddaje mocz. Zalecono mi wizytę u fizjoterapeuty po wypisie. Miałam pękniętą pochwę i wargi sromowe tuż obok cewnki, więc byłam przerażona, że mam uszkodzony zwieracz cewki. Nikt się tym nie przejął. Trzeba równiez wziąć pod uwagę, że będąc na pojedynczej sali, osoba towarzysząca MUSI być cały czas obecna -jak okazało się, że maz musi zostać na noc w domu, miałam być przeniesiona na inną salę. Niestety wyglada na to, że w weekend nie można liczyć na normalną opiekę. Nie ma mowy o doradcy laktacyjnej czy fizjoterapii.
Data: 31/05/2024
Paulina
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Ciężko ocenić szpital. Było dużo plusów, ale też wiele minusów. Sam poród był długi, bo 24 h. Lekarki przyjmujące mnie na oddział cudowne. Pierwsza zmiana położnych też. Kolejna była opryskliwa. Lekarze przy porodzie bardzo nieuprzejmi. Niestety poród skończył się CC, a na sali operacyjnej czułam się jakby robili mi łaskę, że muszą robić CC. Opieka po porodzie różna. Byłam część pobytu w sali komercyjnej, a część w ogólnej (sale dwuosobowe). Zarówno tu i tu były położne przyjemne, jak i po prostu chamskie. Na plus dziewczyny uczące się. Szpital czysty, schludny, ładny. Jedzenie kwestia gustu, ale raczej z tych gorszych. Na kolejny poród na pewno tu nie wrócę.
Data: 04/05/2024
Magda
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Zgłosiłam się na izbę przyjęć z powodu podwyższającego się ciśnienia tętniczego. Zostałam zakwalifikowana przed doktor Marie Zacharę- kompetentna, miła i zaangażowana (po wcześniejszym wytłumaczeniu zleceniu badań) na oddział patologii ciąży w celu obserwacji we wtorek. Do niedzieli wszystko było pod kontrolą leków, Panie położne na oddziale bardzo pomocne i konkretne. W niedzielę ciśnienie wymykało się spod kontroli padła decyzja rozwiązania ciąży przez CC ponad miesiąc przed terminem. Wszystko było mi wytłumaczone dlaczego taka decyzja, ale zgodziłam się i w niedzielę urodziłam synka. Cała procedura przygotowania odbywała się w bardzo miłej atmosferze, położne potrafią rozładować napięcie, ja trafiłam na położną Panią Wiśniewską- cudowna kobieta. Na sali operacyjnej również wszystko tłumaczone co panie robią co po kolei, czułam się zaopiekowana. Urodziłam synka, wcześniaka 10 punktów. Na sali pooperacyjnej Panie położne podchodziły do mnie podawały wodę ,nawet umyły, podawały leki przeciwbólowe. Synek był na oddziale neonatologii więc przez noc byliśmy oddzielnie, ale po przejściu na oddział położniczy mogłam do niego przychodzić i spędzać z nim czas oraz na karmienie co 3 godziny. Uzyskałam poradę doradcy laktacyjnego, co pomogło mi rozkręcić laktację, oczywiście nie od razu ale już w szpitalu podawałam trochę swojego mleka. Oddział Neonatologii mimo stresu o zdrowie dziecka wspominam bardzo dobrze, młodzi ludzie położne i położnik chętni do pomocy, kompetentni i wspierający. Spędziliśmy 8 dni po porodzie w szpitalu, ale wyszliśmy razem i zdrowi to dla mnie najważniejsze. Polecam szpital z czystym sumieniem.
Data: 19/02/2024
Anna
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
22 grudnia urodziłam mojego wymarzonego synka ( pierwsze dziecko ) miałam mnóstwo obaw i towarzyszącego stresu , gdyż była to dla mnie pierwsza ciąża i pierwszy poród . Natomiast cały personel od początku mojego pobytu otoczył mnie taką opieką , że każdemu i zawsze będę polecała poród właśnie tu . Szczególne uznanie i podziękowania kieruje do położnej pani Ani Kapitan ❤️ jej wiedza , empatia , dbałość o komfort pacjenta a przede wszystkim zdrowie mojego synka jest nie do opisania .
Data: 16/02/2024
Martyna
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Mam same wspaniałe wspomnienia i z sentymentem myślę o tym szpitalu. Personel szpitala towarzyszył mi właściwie przez całą ciążę, często trafiałam na izbę przyjęć z powodu różnych komplikacji, trzy razy byłam na patologii ciąży, dwa razy na oddziale przedporodowym. Wszędzie doświadczyłam wspaniałej opieki, wzorowej współpracy z pacjentką, czułam się doinformowana i godnie traktowana. W moim przypadku musiało skończyć się CC, wszystko przebiegło wzorowo, w miłej atmosferze, a lekarz jeszcze rano przyszedł sprawdzić jak się czuję. Pełni obaw opuszczaliśmy szpital, niepewni czy zapewnimy córce tak wspaniałą opiekę, jak miała do tej pory.
Data: 28/12/2023
Magda
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Nie było fatalnie ale też nie było tak żebym chciała tam wrócić. Poród był indukowany, założony został balonik. Lekarka i położne uznały że on zazwyczaj nie wywołuje porodu więc mogę sobie poleżeć i odpocząć a na następny dzień będzie oksytocyna. Balonik wywołał koszmarne skurcze, akcję porodową ale przy baloniku nie zostały zaproponowane żadne środki łagodzące ból. Na KTG nie było widać silnych skurczy więc położne nie wierzyły mi że boli a jak balonik wypadł i rozwarcie miało już 5 cm to były zdziwione. Później przyjechała już moja opłacona położna i miałam ciągłe wsparcie i pomoc. Niestety na 9cm rozwarcia została podjęta decyzja o CC. Wszystko trwało bardzo szybko, zabieg był przeprowadzony przez młodych lekarzy ale w drzwiach stał i pilnował ich lekarz z większym doświadczeniem. W szpitalu panują dziwne zasady jeśli chodzi o wykupienie pojedynczego pokoju (tzw. Rodzinnego) pacjentka nie może być tam sama musi być z nią mąż lub inna osoba towarzysząca… bardzo nie chciałam być w sali z kimś obcym więc wykupiliśmy taki pokój szczególnie że przez kilka godzin byłam w pokoju z kimś obcym i nie było to dla mnie miłe doświadczenie chociaż to na kogo się trafia to loteria więc wszędzie można trafić źle. W płatnym pokoju żeby nie było problemów trzeba było się dogadywać z położnymi że męża czasami nie będzie (mamy psa dla którego nie mieliśmy opieki) - straszna abstrakcja - płacisz 500 zł za dobę a jeszcze ma się problemy. Na cały pobyt już na oddziale trafiła się tylko jedna niemiła położna reszta była ok. Niestety mieliśmy też niemiła sytuacje. Położne nas straszyły że syn spadł za dużo na wadze, kazały dokarmiać mm, ja co chwilę karmiłam piersią trzymali nas dobę dłużej a jak się okazało na sali od CC zepsuła im się waga… i ja oraz dwie inne mamy nie mamy pojęcia z jaką wagą urodziły się nasze dzieci i wszystkie musiłyśmy zostać dłużej mimo że nie było to konieczne. Jedzenie w szpitalu jest koszmarne - dobry jest tylko kisiel i galaretka oraz chleb.
Data: 21/12/2023
Kasia
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Izba przyjęć 5/5: Planowałam poród na Żelaznej, ale w dniu zgłoszenia się na indukcję porodu (41+3), po 5 godzinach spędzonych na izbie przyjęć dowiedziałam, że nie ma miejsc. A więc następnego dnia pojechaliśmy z mężem do szpitala świętej rodziny. Bardzo miła Pani na rejestracji. O 7 rano praktycznie nie było kolejki. Ciężarne zapraszane do rejestracji w pierwszej kolejności. Dalej Pani odprowadziła nas pod gabinet na KTG i powiedziała, że zaraz zostanę zaproszona. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie i zostałam zakwalifikowana do hospitalizacji. Patologia ciąży 5/5: Przemiłe Panie, bardzo dobrze wspominam. Sala 4 osobowa, dość przestronna, każda dziewczyna miała swoją szafkę/stolik, na sali była łazienka. Póki czekałam na lekarza, poczułam, że rozkręcają się skurcze. Nie były to takie, że „już zaczyna się!”, czułam je od 6, ale dopiero w szpitalu były regularne. Może i treningowe, nie wiem, bo przez całą ciążę nie miałam nawet treningowych. Zaczął też odchodzić czop. Dopiero o 11 zostałam zbadana przez lekarza, dobrała mi metody indukcji porodu (balonik, oksytocyna, przebicie wód). Powiedziałam, że podobno zaczęły mi się skurcze, ale Pani lekarz stwierdziła, że nie mam skurczy. Zapytałam, kiedy mniej więcej mogę się spodziewać tego wszystkiego – „wszystko zależy od sytuacji na bloku porodowym”. O 22 przyszła położna i powiedziała się zbierać, idziemy rodzić. Blok porodowy 3/5: Bardzo miłe Panie na rejestracji. Dostałam standardowe papierki do wypełnienia/podpisania, w tym plan porodu. Niestety z godzinkę musiałam poczekać póki moja sala będzie gotowa, bo dopiero została zwolniona. Położna (niestety nie wiem jak miała na imię) pomogła mi z walizką i pozostałymi rzeczami. Przeczytała plan porodu, moje uwagi i zapewniła, że wszystko będzie uwzględnione. Powiedziałam, że przez cały dzień mam skurcze i odszedł czop. Na co położna, że faktycznie, nawet rejestrują się na ktg, zbadała mnie i powiedziała, że zawoła lekarza. Zostałam zbadana przez lekarza Marię Zachara (bardzo miła, ciepła osoba) i stwierdziła, że założymy balonik do rana, żeby trochę wspomóc. Z balonikiem skurcze zrobiły się bardzo nieprzyjemne. Za godzinę przyszła położna sprawdzić jak się czuję, powiedziałam, że bardzo mnie boli. Zaproponowała przewrócić się na prawą stronę – i w tym momencie poczułam coś dziwnego. Zbadano mnie – balonik wypadł. Usunięto balonik i że muszę spróbować zasnąć. Ja już zadowolona, bo bez balonika skurcze były do zniesienia i pewna, że zaraz zasnę…..otóż nie. Po baloniku skurcze dalej były bardzo bolesne. W międzyczasie zmieniła się położna – od tej pory zajmowała się mną Pani Mariola. Leżałam na prawym boku – wzrosło tętno dziecka – przebito wody – czyste – znowu że muszę zasnąć 😊 Ale już nie mogłam, ból była nie do zniesienia, wyłam z bólu. Ciepło wspominam Panią Mariolę. Wspierała mnie, pokazała jak muszę oddychać, zrobiła pyszną herbatkę z cukrem (była już godzina 4, a ostatni posiłek miałam o 18), którą zapamiętam do końca życia. Niestety o 7 zmiana, Pani Mariola pożegnała się ze mną i powiedziała, że teraz będę pod opieką położnej Marty. O 7 też lekarz pozwolił podać mi znieczulenie (zzo). Pani anestezjolog i jej asystentka – 100/100. Bardzo miłe, „kochana, zaraz wszystko będzie”. Po 8 przyjechał mąż. Trochę odpoczęłam i o 12 skurcze parte były już nie do zniesienia. O 12:10 zaczęliśmy. Jeśli chodzi o pozycję, to stwierdziłam, że zaufam doświadczonym położnym. Niestety z godzinę rodziłam bez postępu w pozycji na lewym boku. Była jeszcze stażystka, która założyła mi cewnik, żebym oddała mocz – hello zapalenie ☹ Bardzo się zdziwiła, że mimo znieczulenia odczułam ból. Skurcze zaczęły słabnąć i zanikać. Podano oksytocynę. W końcu Marta zawołała jeszcze jedną położną i mówi „no zobacz co tu mamy” i się śmieje. Położna zobaczyła i stwierdziła, że zmieniamy pozycję. Dalej rodziłam klasycznie jak w kinie 😀 I o 13:40 w końcu zobaczyłam synka. Kontakt skóra do skóry był…potem kazano go nakarmić na leżąco, więc taki sobie kontakt 😀 Oddział neonatologii 1/5: Nikt nie pokazał jak przystawiać dziecko do piersi. Tylko pytanie „czy dziecko się przykłada/ssie?”. No przykłada się, ale czy efektywnie? W piątek (urodziłam w czwartek) na moją prośbę położna sprawdziła jak przystawiam dziecko, powiedziała, że jest ok, żebym dalej próbowała i następnego dnia jak coś zawołamy doradcę laktacyjnego. Bingo! W weekend nie ma doradcy laktacyjnego! W sobotę nie zostaliśmy wypisani. Mały nie robił kupy (oprócz smółki po porodzie). No i dzień dobry, dziecko głodne, nie mam pokarmu, prosimy z mężem zawołać doradcę, dowiadujemy się, że doradcy nie ma w weekendy. I położna: „ale ja mogę pomóc”. Ciągnęła mnie za piersi, wręczyła laktator. Wieczorem wszyscy podjęliśmy decyzję, że podamy mleko modyfikowane, bo dziecko płacze bez przerwy, nie da się go odłożyć ani na chwilę. Najgorsza noc w naszym życiu – z soboty na niedzielę – dziecko płacze z głodu, nie wytrzymuje tych 3 godzin przerwy między karmieniem. Położna (już inna, zmiana o 19) całą noc spędziła z nami. Przynosiła mleko, bała się dać więcej, bujała dziecko, spowijała go, znowu ciągnęła mnie za piersi spodziewając się, że zaraz wypłynie rzeka mleka, ale nic z tego. Dziecko płacze, a ja razem z nim, bo nie mogę mu pomóc. Po tym ciągnięciu za piersi miałam traumę i broń Boże trafi mi się kolejna chętna do pomocy położna. O 7:30 na oddziale wpadli na „wspaniały” pomysł zrobić dziecku lewatywę – nic z tego. Pediatra na obchodzie….ogólnie te obchody to jakiś żart. Codziennie inna osoba, której od początku opowiadasz historię dziecka, każda osoba ma swoją wizję tematu, spędza na sali 10 min i do końca dnia nigdy jej już nie zobaczysz. W poniedziałek przez przypadek dowiadujemy się, że dzisiaj nie ma co liczyć na wypis. Żadnej konkretnej diagnostyki. Wołamy lekarza, żeby wypisała nas na własne życzenie, na co ona mówi poczekać na kolejną lewatywę (LEWATYWA GŁODNEMU DZIECKU) i zaczyna nas straszyć chorobą Hirschsprunga…NIE MAJĄC ŻADNYCH PODSTAW. Tylko, że mały ma robić „3-4 kupy jak i wszystkie dzieci na tym oddziale”. Po lewatywie mąż pyta czy ona widzi podstawy do skierowania nas na oddział chirurgii skoro na neonatologii nie mają jak wykryć tej choroby. Odpowiedź „nie”. Pani dyktuje mi tekst dla wypisu: „biorę odpowiedzialność za to, że zabieram dziecko przed końcem diagnostyki”. Tutaj śmiechłam. Znowu, żadnej konkretnej diagnostyki nie było. Następnego dnia po wypisie byliśmy już prywatnie u pediatry, który powiedział odczepić się od dziecka, każde dziecko jest inne, skoro ma apetyt, to dać mu więcej mleka, musimy go po prostu nakarmić i dał nam 3 dni. Był w szoku, kiedy usłyszał o chorobie Hirschsprunga. Powiedział, że dziecko by wtedy nic nie jadło przez ból. Nakarmiliśmy malucha, śmiało dawaliśmy mu więcej mleka, czekaliśmy 3 dni, 4 dnia rano była taka kupa, aż nie wiedzieliśmy, że tyle można 😀 Strasznie chciało mi się rzucić tym pampersem w nieszanowną Panią pediatrę, u której „wszystkie dzieci na oddziale robią 3-4 kupy dziennie”. Przez cały stres w szpitalu i „złote porady” położnych tak i nie udało mi się rozkręcić laktacji. Nauka? Następnym razem biorę mieszankę do szpitala i jeśli sytuacja się powtórzy, to dokarmiam dziecko na własną rękę, by nie umarło z głodu, nie męczono go lewatywami i żebym miała chwilę na pracę z laktatorem póki śpi.
Data: 19/12/2023
Monika
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Bardzo nie polecam szpitala na Madalińskiego. Poród w lutym 2023, zostałam przyjęta w 41 tyg bo były zaniki tętna dziecka na KTG. Lekarze bardzo niemili, nic nie chcieli wyjaśnić ani porozmawiać o możliwych scenariuszach, zupełny brak podejścia z empatia do pacjenta, bardzo niedelikatni. Skończyło się na nagłej cesarce. I zostałam z bardzo brzydko zszyta i długa blizna. Żaden lekarz ze mną nie porozmawial i nie wyjaśnił operacji, a przecież rozcięli mi cały brzuch. Opieka po CC bardzo kiepska, położne nie chciały pomagać i były niemile, a na ból po cieciu jakby ktoś przypiekał żywym ogniem dawali tylko ibuprofen. Nikt nie pomógł z przystawieniem i ocena ssania dziecka, nie oceniono wędzidełka (a jest za krótkie), żadnego wsparcia CDL czy psychologicznego bo trudnym porodzie. Sala 2os po porodzie tak mała że nie można było przejść bez przestawiania mydelniczki z dzieckiem. Lepiej wybrać inny szpital.
Data: 28/07/2023
H.
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Na samą myśl o szpitalu mam ciarki i łzy w oczach. Urodziłam w 2022. Odeszły mi wody i trafiłam na patologie ciąży. Położne wbijały mi wenflon kując mnie ok 20 razy - miałam całe ręce w siniakach i brak czucia w palcach jednej dłoni przez miesiąc (uszkodzenie nerwu). Jak weszłam do sali natychmiast zaczęły się skurcze. Od razu co dwie minuty! Były niesamowicie intensywne i wolałam położne - zostałam skrzyczana, że bez sensu wołam, nic się nie dzieje, nie rodzę i mam przestać się tak zachowywać. Skurcze były straszne - byłam na sali sama, położne mnie olały a ja z bolu myślałam, że oszaleje (była to sala na oddziale, nie było nic czym mogłabym się wspomóc w bólu). W końcu ktoś mnie zbadał- położna kazała wchodzić na fotel w skurczu, powiedziała, że nic się nie dzieje, nie mam rozwarcia i mam przestać krzyczeć bo wystraszę innych ludzi. Na sali było coraz gorzej, zaczęłam mocno krwawić i ból był nie do zniesienia. Zaczęłam się trząść i skurcze mną miotaly po podłodze. Minęły prawie 3 godziny i w końcu znów ktoś mnie zbadał-kolejna informacja, że nie mam rozwarcia. Ale po chwili informacja, że jednak jadę na porodówkę. Położna kazała mi iść za sobą, ciągnąć walizkę na skurczach (później okazało się, że były to parte!) Na porodówce, okazało się, że mam siedem centrymetrow i skurcze parte!!! A niby nic się nie działo! Urodziłam tam w 30 minut!!! Mój (prawie)cały poród odbył się w samotności, poniżaniu, mówieniu, że histeryzuje i mam przestać mówić, że mnie boli! Leżałam na podłodze w skurczach partych, wykrwawiając się!! Jedna gwiazdka za położna na sali porodowej, która pomogła mi wyhamować skurcze by udalo sie nie rozwalić szyjki macicy i dojść do 10 cm, oraz za pozycję wertykalną.
Data: 02/07/2023
Ewelina
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Serdecznie chciałabym wszystkim przyszłym mamom polecić poród z położną Panią Edytą Tomaszów. Nie wiem jakimi słowami mogłabym opisać tę cudowną kobietę, pełną opanowania, empatii, profesjonalizmu, olbrzymiej wiedzy i przede wszystkim wiary w ciężarną. W maju 2023roku urodziłam drugiego synka. Bardzo bałam się tego porodu, ponieważ pierwszy miałam delikatnie ujmując traumatyczny. Pani Edyta zupełnie odczarowała moje wyobrażenie porodu. Stworzyła atmosferę domowego jak na warunki szpitalne zacisza, z przygaszonym światłem i projektorem, który tworzył wrażenie kosmosu 😀 ale przede wszystkim cały czas wierzyła, że mi się uda, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie 😀 przez co ja sama również w to uwierzyłam. Zadbała o to, ze mój poród był szybki i w miarę jak najmniej odczuwalny. Była ze mną w stałym kontakcie więc wszystkie moje lęki przedporodowe natychmiast rozwiewała a i po porodzie również mogłam liczyć na jej zbawienne rady. Jestem ogromnie jej za to wszystko wdzięczna i chciałabym, żeby każda przyszła mama miała taki sam start w macierzyństwo i doświadczyła cudu narodzin z uśmiechem na twarzy.
Data: 11/06/2023