Szpital Madalińskiego – opinie o porodzie
Szpital Ginekologiczny-Położniczy im. Świętej Rodziny znajduje się w Warszawie przy ul. Madalińskiego 25. Tu możesz urodzić w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Oddział położniczy szpitala św. Rodziny posiada 2 stopień referencyjności. Oprócz możliwości porodu w warunkach szpitalnych, w ramach placówki można skorzystać z Centrum Porodów Naturalnych, czyli miejsca przybliżającego poród w warunkach domowych, jednak z medycznym zapleczem za ścianą.
Szpital Ginekologiczny-Położniczy im. Świętej Rodziny w Warszawie
Na bloku porodowym szpitala znajduje się 8 jednoosobowych sal porodowych, z których każda wyposażona jest w sprzęt wspierający rodzącą w łagodzeniu bólu porodowego. Do niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu w tym szpitalu należą m.in. aromaterapia, masaż, muzykoterapia, immersja wodna czy aktywność fizyczna. Rodząca może zdecydować się również na znieczulenie farmakologiczne, które obejmuje gaz Entonox oraz znieczulenie zewnątrzoponowe lub podpajęczynówkowe. Szpital oferuje komercyjne usługi jak możliwość wykupienia indywidualnej opieki położnej podczas porodu czy pobytu po porodzie w pokoju o podwyższonym standardzie. Pacjentki mogą rodzić też w Centrum Porodów Naturalnych szpitala przy Madalińskiego. W tym miejscu odbywają się rozwiązania ciąż niepowikłanych, odbywające się w terminie. Sale Centrum Porodów Naturalnych są zaaranżowane tak, by przypominać warunki domowe. W takim porodzie uczestniczy wówczas tylko położna, a jedyne sposoby stymulacji skurczowej to te naturalne. W przypadku jakichkolwiek komplikacji, rodząca natychmiastowo trafia na blok porodowy.
Adres:
ul. Madalińskiego 25
Opinie
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Izba przyjęć 5/5: Planowałam poród na Żelaznej, ale w dniu zgłoszenia się na indukcję porodu (41+3), po 5 godzinach spędzonych na izbie przyjęć dowiedziałam, że nie ma miejsc. A więc następnego dnia pojechaliśmy z mężem do szpitala świętej rodziny. Bardzo miła Pani na rejestracji. O 7 rano praktycznie nie było kolejki. Ciężarne zapraszane do rejestracji w pierwszej kolejności. Dalej Pani odprowadziła nas pod gabinet na KTG i powiedziała, że zaraz zostanę zaproszona. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie i zostałam zakwalifikowana do hospitalizacji. Patologia ciąży 5/5: Przemiłe Panie, bardzo dobrze wspominam. Sala 4 osobowa, dość przestronna, każda dziewczyna miała swoją szafkę/stolik, na sali była łazienka. Póki czekałam na lekarza, poczułam, że rozkręcają się skurcze. Nie były to takie, że „już zaczyna się!”, czułam je od 6, ale dopiero w szpitalu były regularne. Może i treningowe, nie wiem, bo przez całą ciążę nie miałam nawet treningowych. Zaczął też odchodzić czop. Dopiero o 11 zostałam zbadana przez lekarza, dobrała mi metody indukcji porodu (balonik, oksytocyna, przebicie wód). Powiedziałam, że podobno zaczęły mi się skurcze, ale Pani lekarz stwierdziła, że nie mam skurczy. Zapytałam, kiedy mniej więcej mogę się spodziewać tego wszystkiego – „wszystko zależy od sytuacji na bloku porodowym”. O 22 przyszła położna i powiedziała się zbierać, idziemy rodzić. Blok porodowy 3/5: Bardzo miłe Panie na rejestracji. Dostałam standardowe papierki do wypełnienia/podpisania, w tym plan porodu. Niestety z godzinkę musiałam poczekać póki moja sala będzie gotowa, bo dopiero została zwolniona. Położna (niestety nie wiem jak miała na imię) pomogła mi z walizką i pozostałymi rzeczami. Przeczytała plan porodu, moje uwagi i zapewniła, że wszystko będzie uwzględnione. Powiedziałam, że przez cały dzień mam skurcze i odszedł czop. Na co położna, że faktycznie, nawet rejestrują się na ktg, zbadała mnie i powiedziała, że zawoła lekarza. Zostałam zbadana przez lekarza Marię Zachara (bardzo miła, ciepła osoba) i stwierdziła, że założymy balonik do rana, żeby trochę wspomóc. Z balonikiem skurcze zrobiły się bardzo nieprzyjemne. Za godzinę przyszła położna sprawdzić jak się czuję, powiedziałam, że bardzo mnie boli. Zaproponowała przewrócić się na prawą stronę – i w tym momencie poczułam coś dziwnego. Zbadano mnie – balonik wypadł. Usunięto balonik i że muszę spróbować zasnąć. Ja już zadowolona, bo bez balonika skurcze były do zniesienia i pewna, że zaraz zasnę…..otóż nie. Po baloniku skurcze dalej były bardzo bolesne. W międzyczasie zmieniła się położna – od tej pory zajmowała się mną Pani Mariola. Leżałam na prawym boku – wzrosło tętno dziecka – przebito wody – czyste – znowu że muszę zasnąć 😊 Ale już nie mogłam, ból była nie do zniesienia, wyłam z bólu. Ciepło wspominam Panią Mariolę. Wspierała mnie, pokazała jak muszę oddychać, zrobiła pyszną herbatkę z cukrem (była już godzina 4, a ostatni posiłek miałam o 18), którą zapamiętam do końca życia. Niestety o 7 zmiana, Pani Mariola pożegnała się ze mną i powiedziała, że teraz będę pod opieką położnej Marty. O 7 też lekarz pozwolił podać mi znieczulenie (zzo). Pani anestezjolog i jej asystentka – 100/100. Bardzo miłe, „kochana, zaraz wszystko będzie”. Po 8 przyjechał mąż. Trochę odpoczęłam i o 12 skurcze parte były już nie do zniesienia. O 12:10 zaczęliśmy. Jeśli chodzi o pozycję, to stwierdziłam, że zaufam doświadczonym położnym. Niestety z godzinę rodziłam bez postępu w pozycji na lewym boku. Była jeszcze stażystka, która założyła mi cewnik, żebym oddała mocz – hello zapalenie ☹ Bardzo się zdziwiła, że mimo znieczulenia odczułam ból. Skurcze zaczęły słabnąć i zanikać. Podano oksytocynę. W końcu Marta zawołała jeszcze jedną położną i mówi „no zobacz co tu mamy” i się śmieje. Położna zobaczyła i stwierdziła, że zmieniamy pozycję. Dalej rodziłam klasycznie jak w kinie 😀 I o 13:40 w końcu zobaczyłam synka. Kontakt skóra do skóry był…potem kazano go nakarmić na leżąco, więc taki sobie kontakt 😀 Oddział neonatologii 1/5: Nikt nie pokazał jak przystawiać dziecko do piersi. Tylko pytanie „czy dziecko się przykłada/ssie?”. No przykłada się, ale czy efektywnie? W piątek (urodziłam w czwartek) na moją prośbę położna sprawdziła jak przystawiam dziecko, powiedziała, że jest ok, żebym dalej próbowała i następnego dnia jak coś zawołamy doradcę laktacyjnego. Bingo! W weekend nie ma doradcy laktacyjnego! W sobotę nie zostaliśmy wypisani. Mały nie robił kupy (oprócz smółki po porodzie). No i dzień dobry, dziecko głodne, nie mam pokarmu, prosimy z mężem zawołać doradcę, dowiadujemy się, że doradcy nie ma w weekendy. I położna: „ale ja mogę pomóc”. Ciągnęła mnie za piersi, wręczyła laktator. Wieczorem wszyscy podjęliśmy decyzję, że podamy mleko modyfikowane, bo dziecko płacze bez przerwy, nie da się go odłożyć ani na chwilę. Najgorsza noc w naszym życiu – z soboty na niedzielę – dziecko płacze z głodu, nie wytrzymuje tych 3 godzin przerwy między karmieniem. Położna (już inna, zmiana o 19) całą noc spędziła z nami. Przynosiła mleko, bała się dać więcej, bujała dziecko, spowijała go, znowu ciągnęła mnie za piersi spodziewając się, że zaraz wypłynie rzeka mleka, ale nic z tego. Dziecko płacze, a ja razem z nim, bo nie mogę mu pomóc. Po tym ciągnięciu za piersi miałam traumę i broń Boże trafi mi się kolejna chętna do pomocy położna. O 7:30 na oddziale wpadli na „wspaniały” pomysł zrobić dziecku lewatywę – nic z tego. Pediatra na obchodzie….ogólnie te obchody to jakiś żart. Codziennie inna osoba, której od początku opowiadasz historię dziecka, każda osoba ma swoją wizję tematu, spędza na sali 10 min i do końca dnia nigdy jej już nie zobaczysz. W poniedziałek przez przypadek dowiadujemy się, że dzisiaj nie ma co liczyć na wypis. Żadnej konkretnej diagnostyki. Wołamy lekarza, żeby wypisała nas na własne życzenie, na co ona mówi poczekać na kolejną lewatywę (LEWATYWA GŁODNEMU DZIECKU) i zaczyna nas straszyć chorobą Hirschsprunga…NIE MAJĄC ŻADNYCH PODSTAW. Tylko, że mały ma robić „3-4 kupy jak i wszystkie dzieci na tym oddziale”. Po lewatywie mąż pyta czy ona widzi podstawy do skierowania nas na oddział chirurgii skoro na neonatologii nie mają jak wykryć tej choroby. Odpowiedź „nie”. Pani dyktuje mi tekst dla wypisu: „biorę odpowiedzialność za to, że zabieram dziecko przed końcem diagnostyki”. Tutaj śmiechłam. Znowu, żadnej konkretnej diagnostyki nie było. Następnego dnia po wypisie byliśmy już prywatnie u pediatry, który powiedział odczepić się od dziecka, każde dziecko jest inne, skoro ma apetyt, to dać mu więcej mleka, musimy go po prostu nakarmić i dał nam 3 dni. Był w szoku, kiedy usłyszał o chorobie Hirschsprunga. Powiedział, że dziecko by wtedy nic nie jadło przez ból. Nakarmiliśmy malucha, śmiało dawaliśmy mu więcej mleka, czekaliśmy 3 dni, 4 dnia rano była taka kupa, aż nie wiedzieliśmy, że tyle można 😀 Strasznie chciało mi się rzucić tym pampersem w nieszanowną Panią pediatrę, u której „wszystkie dzieci na oddziale robią 3-4 kupy dziennie”. Przez cały stres w szpitalu i „złote porady” położnych tak i nie udało mi się rozkręcić laktacji. Nauka? Następnym razem biorę mieszankę do szpitala i jeśli sytuacja się powtórzy, to dokarmiam dziecko na własną rękę, by nie umarło z głodu, nie męczono go lewatywami i żebym miała chwilę na pracę z laktatorem póki śpi.
Data: 19/12/2023
Monika
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Bardzo nie polecam szpitala na Madalińskiego. Poród w lutym 2023, zostałam przyjęta w 41 tyg bo były zaniki tętna dziecka na KTG. Lekarze bardzo niemili, nic nie chcieli wyjaśnić ani porozmawiać o możliwych scenariuszach, zupełny brak podejścia z empatia do pacjenta, bardzo niedelikatni. Skończyło się na nagłej cesarce. I zostałam z bardzo brzydko zszyta i długa blizna. Żaden lekarz ze mną nie porozmawial i nie wyjaśnił operacji, a przecież rozcięli mi cały brzuch. Opieka po CC bardzo kiepska, położne nie chciały pomagać i były niemile, a na ból po cieciu jakby ktoś przypiekał żywym ogniem dawali tylko ibuprofen. Nikt nie pomógł z przystawieniem i ocena ssania dziecka, nie oceniono wędzidełka (a jest za krótkie), żadnego wsparcia CDL czy psychologicznego bo trudnym porodzie. Sala 2os po porodzie tak mała że nie można było przejść bez przestawiania mydelniczki z dzieckiem. Lepiej wybrać inny szpital.
Data: 28/07/2023
H.
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Na samą myśl o szpitalu mam ciarki i łzy w oczach. Urodziłam w 2022. Odeszły mi wody i trafiłam na patologie ciąży. Położne wbijały mi wenflon kując mnie ok 20 razy - miałam całe ręce w siniakach i brak czucia w palcach jednej dłoni przez miesiąc (uszkodzenie nerwu). Jak weszłam do sali natychmiast zaczęły się skurcze. Od razu co dwie minuty! Były niesamowicie intensywne i wolałam położne - zostałam skrzyczana, że bez sensu wołam, nic się nie dzieje, nie rodzę i mam przestać się tak zachowywać. Skurcze były straszne - byłam na sali sama, położne mnie olały a ja z bolu myślałam, że oszaleje (była to sala na oddziale, nie było nic czym mogłabym się wspomóc w bólu). W końcu ktoś mnie zbadał- położna kazała wchodzić na fotel w skurczu, powiedziała, że nic się nie dzieje, nie mam rozwarcia i mam przestać krzyczeć bo wystraszę innych ludzi. Na sali było coraz gorzej, zaczęłam mocno krwawić i ból był nie do zniesienia. Zaczęłam się trząść i skurcze mną miotaly po podłodze. Minęły prawie 3 godziny i w końcu znów ktoś mnie zbadał-kolejna informacja, że nie mam rozwarcia. Ale po chwili informacja, że jednak jadę na porodówkę. Położna kazała mi iść za sobą, ciągnąć walizkę na skurczach (później okazało się, że były to parte!) Na porodówce, okazało się, że mam siedem centrymetrow i skurcze parte!!! A niby nic się nie działo! Urodziłam tam w 30 minut!!! Mój (prawie)cały poród odbył się w samotności, poniżaniu, mówieniu, że histeryzuje i mam przestać mówić, że mnie boli! Leżałam na podłodze w skurczach partych, wykrwawiając się!! Jedna gwiazdka za położna na sali porodowej, która pomogła mi wyhamować skurcze by udalo sie nie rozwalić szyjki macicy i dojść do 10 cm, oraz za pozycję wertykalną.
Data: 02/07/2023
Ewelina
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Serdecznie chciałabym wszystkim przyszłym mamom polecić poród z położną Panią Edytą Tomaszów. Nie wiem jakimi słowami mogłabym opisać tę cudowną kobietę, pełną opanowania, empatii, profesjonalizmu, olbrzymiej wiedzy i przede wszystkim wiary w ciężarną. W maju 2023roku urodziłam drugiego synka. Bardzo bałam się tego porodu, ponieważ pierwszy miałam delikatnie ujmując traumatyczny. Pani Edyta zupełnie odczarowała moje wyobrażenie porodu. Stworzyła atmosferę domowego jak na warunki szpitalne zacisza, z przygaszonym światłem i projektorem, który tworzył wrażenie kosmosu 😀 ale przede wszystkim cały czas wierzyła, że mi się uda, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie 😀 przez co ja sama również w to uwierzyłam. Zadbała o to, ze mój poród był szybki i w miarę jak najmniej odczuwalny. Była ze mną w stałym kontakcie więc wszystkie moje lęki przedporodowe natychmiast rozwiewała a i po porodzie również mogłam liczyć na jej zbawienne rady. Jestem ogromnie jej za to wszystko wdzięczna i chciałabym, żeby każda przyszła mama miała taki sam start w macierzyństwo i doświadczyła cudu narodzin z uśmiechem na twarzy.
Data: 11/06/2023
Oliwia
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Na Madalińskiego rodziłam w lutym 2023r. Przyjęcie na IP ekstremalne, bez kolejek chociaz straszono mnie ze skoro to poniedzialek to będą osoby na planowe przyjęcia... na IP bylismy o 9:30, a godzinę później bylismy juz na sali porodowej. Mąż na sali porodowej był ze mną od samego początku. Personel bardzo pomocny, cały czas była z nami studentka, która stresowała się nie mniej ode mnie 😁 ale pomagała jak tylko umiała. Skurcze porodowej spędziłam na piłce, a po podaniu znieczulenia rodziłam na boku. Po porodzie 2 godziny tylko dla nas, nikt nam nie przeszkadzał. Wykupiliśmy sale komercyjną u to jest rewelacja! Wypoczynek po takim wysiłku w ciszy jest wspaniały, pomoc personelu oceniam bardzo dobrze, co jakiś czas przychodzili i pytali czy wszystko dobrze. Trafiłam na położna (chyba Pani Danuta) która bardzo pomogła mi w przystawieniu maluszka do piersi, niestety nie udało się rozkręcić laktacji bo mała nie chciala ssać pustej piersi, ale Pani na tyle się wczuła ze szukała alternatyw zeby jakos maluszka zachęcić do ssania, za co jestem jej przeogromnie wdzięczna! Mleko mm było proponowane i w naszym przypadku zalecane, położne wydawaly bez problemu. Jedzienie słabe, posiłki otrzymywałam ja i mąż.
Data: 03/06/2023
Monika
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Nie polecam położnej p.Gw***.Nie przyjechała do mnie na poród, pomimo zawartej umowy . Przez telefon stwierdziła że wyjeżdża na Święta Wielkanocne. Nawet nie znalazła zastępstwa. Niestety poród był ciężki, z uwagi na zagrożenie życie dziecka został zakończony przez vacum. Mimo upływu czasu, do tej pory mam traumę.
Data: 26/04/2023
Kristina Panasiuk
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Anna Kapitan najlepsza położna. Przez szczęśliwy przypadek trafiła na moje dwa porody. Jest bardzo pomocną, bardzo dobrze nakłada szwy. Polecam od całego serca. Szpital 5 z 10
Data: 26/04/2023
Anna
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
W styczniu urodziłam córeczkę w szpitalu na Madalińskiego. Na izbę dotarłam o 3:30 w nocy, było totalnie pusto, zostałam zbadana i szybko przyjęta na salę porodową. Wyposażenie - bajka. Piłka, wanna (można rodzić do wody), worek sako, dużo miejsca na aktywność wszelaką. W bólach niestety nie zwróciłam uwagi na nic więcej, ale na pewno oferta jest bogata. Byłam cały czas podłączona do KTG i kroplówkę, ale mogłam się poruszać (na tyle, na ile pozwoliły kable, ale było to dla mnie wystarczające). Planowo rodziłam bez znieczulenia, postęp porodu był dość szybki, więc nie wypowiem się odnośnie farmakologicznych metod łagodzenia bólu w szpitalu, natomiast lekarze byli na miejscu. Położną miałam fantastyczną, bardzo mnie wspierała, dzięki niej poród nie jest traumą, a wciąż pięknym wydarzeniem. Niestety nie obyło się bez nacięcia krocza (spadek tętna dziecka), ale nie odczuwam żadnych dolegliwości, wszystko ładnie się wygoiło, szwy rozpuszczalne. Jeśli chodzi o szpital to nie ma się do czego przyczepić. Pokoje dwuosobowe z łazienką. Są też dostępne sale komercyjne, jednak warunkiem jest przebywanie osoby towarzyszącej prawie 24h w sali/szpitalu. Jest świeżo, czysto, personel bardzo miły, głównie młode osoby. Położne zawsze przychodzą i pomagają - trzeba tylko o tę pomoc poprosić, choć odwiedzają też oczywiście bez konkretnego wezwania, po prostu rzadziej. Jedynie jedzenie klasycznie szpitalne, ale da się przeżyć. Polecam za to mieć ze sobą jakieś przekąski, bo kolację podają po 16:00. W czwartek rano poród, w sobotę wieczorem byłyśmy już w domu, więc gdy wszystko jest w porządku to nie trzymają długo. Dodatkowo w przypadku problemów z karmieniem piersią bardzo polecam Poradnię Laktacyjną w szpitalu! Gdybym miała rodzić jeszcze raz, to zdecydowanie na Madalińskiego:)
Data: 13/03/2023
Paulina
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
W styczniu 2023 urodziłam zdrową córkę przy pomocy prywatnej położnej. Wcześniej leżałam kilka dni na patologii ciąży oraz w dniu przyjęcia do porodu zostałam skierowana na tenże oddział. Na patologii ciężko dowiedzieć się o swój stan zdrowia, położne nie należą do najserdeczniejszych. Lekarze z mojej perspektywy - kompetentni i zainteresowani pcjentkami. Co do porodu - jeżeli będę jeszcze rodziła, to ponownie wybiorę ten szpital. Mimo, że nie wierzono w moje skurcze to przyjęto mnie na oddział (nie pisały się na ktg, a ja nie wyglądałam na rodzącą). Po kilku godzinach przeszłam na salę porodową. Rodziłam ze znieczuleniem. Sam poród oceniam jako dobry, byłam otoczona serdeczną opieką. Na oddziale poporodowym położne były bardzo serdeczne, uprzejme i pomocne. Nie czułam presji na karmienie piersią, zaproponowano mi wypożyczenie laktatora, pomagano przystawić dziecko do piersi.
Data: 09/03/2023
Izabela
Szpital: Szpital Ginekologiczno-położniczy im. Świętej Rodziny przy (ul. Madalińskiego 25)
Ocena:
Opinia:
Ogólnie szpital w porządku (większość standardów zachowana). Aczkolwiek przy krwotoku (pęknięcie krocza i pochwy) czekałam bardzo długo na lekarza. Wiedział że jest krwotok i zanim przyszedł zeszło sporo czasu, spojrzał i znowu gdzieś zniknął. Jak wrócił to szył na szybko i bez znieczulenia ("bo w tamtym miejscu nie da rady zrobić znieczulenia") i byłam doszywana za jakieś 3 godziny bo okazało się że nadal rana jest nie zszyta. Straciłam dużo krwi tak że proponowali przetoczenie jej. Również oczekiwałam lepszego wsparcia w karmieniu piersią. Panie pomagały przystawiać ale wyszłam ze szpitala z synkiem który nie chciał piersi i jadł tylko z butelki i poradą żeby używać sns albo nakładek. Potem w domu CDL zdiagnozowała szybki wypływ i z jej pomocą wróciliśmy do karmienia piersią.
Data: 09/03/2023