fbpx Skip to main content

Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego – opinie o porodzie

Szpital Praski pw. Przemienienia Pańskiego znajduje się przy al. Solidarności 67 w dzielnicy Praga-Północ w Warszawie. Placówka posiada Oddział Ginekologiczno-Położniczy i Oddział Neonatologii, które cechuje I stopień referencyjności. Ponadto, funkcjonuje w niej Izba Przyjęć Ginekologiczno-Położnicza, w której przez całą dobę dyżuruje położna. Jeśli chodzi o warunki, jakie oferuje Szpital Praski – opinie o porodzie podkreślają nowoczesny sprzęt i zalety pracy w systemie rooming-in.

Szpital Praski – warunki

Szpital Praski w Warszawie dysponuje Blokiem Porodowym wraz z salą cesarskich cięć – są one zakontraktowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Każdej pacjentce przysługuje prawo do porodu w towarzystwie wskazanej osoby, co nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi opłatami. Pełen zakres metod łagodzenia bólu porodowego jest gwarantowany przez Szpital Praski w Warszawie – poród może być wspierany farmakologicznie i niefarmakologicznie. Możliwe jest m.in. skorzystanie z immersji wodnej, dowolne wybranie pozycji, analgezja wziewna oraz znieczulenie zewnątrzoponowe. Opinie omawiające Szpital Praski – poród oraz pobyt w szpitalu – wskazują na indywidualne podejście do pacjenta. Ponadto, oddział zapewnia m.in. całodobową opiekę i realizację niezbędnych zabiegów profilaktycznych. Nieprzerwany, pierwszy kontakt „skóra do skóry” dziecka z matką jest zapewniany bezpośrednio po porodzie. Ponadto, wszelkie procedury medyczne są wykonywane na salach w obecności rodzica. W placówce funkcjonuje szkoła rodzenia, która dla mieszkanek Warszawy jest finansowana z budżetu miasta stołecznego Warszawy.

Adres:
Aleja Solidarności 67

    Opinie

    Pokaż opinie dla szpitala:
    Karolina
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w sierpniu 2020. Szczyt pandemii, więc odwiedzin brak. Dla mnie to akurat na plus, porodów rodzinnych chyba też nie było, lecz ręki uciąć sobie nie dam, gdyż ja z takowego korzystać i tak nie chciałam ;). Poród odbył się przez cięcie po wczensiej szyn przyjęciu przy wyplywajacuch wodach. Przyjęcie szybkie i mile, na miejscu badanie gin i usg w celu potwierdzenia makrosomii, która była zaleceniem do cięcia. Sala przedporodowa 3 osobowa, zajęta tylko przeze mnie. Z negatywnym testem nie nosiłam maseczki nigdzie. Minusem na pewno jest ktg na leżąco, przy skurczach krzyżowych było to ciężkie doświadczenie. Po dłuższym zapisie położna pozwoliła korzystać ze sprzętu w celu łagodzenia bólu. Do wyboru była piłka, krzesełka, prysznic i może coś jeszcze czego już nie pamiętam. Zabieg odbył się rano po wcześniejszych badaniach, naturalnie. Samo cięcie szybkie i bezebolesne. Dziecko dobrze zaopiekowanie, przystaiwone skóra do skóry i do piersi już po zaszyciu. Brakowało niestety doradcy laktscyjnego, nie wszystkie położne miały super wiedzę na ten temat, ale wszystkie były pomocne i przychodziły na każde zawołanie, zwłaszcza że pionizacja po 7 godzinach się nie udała i przez te wszystkie godziny ktoś musiał syna doglądać. Sale poporodowe dwuosobowe, obsadzone pojedynczo. Każda z łazienką, wszystkie po remoncie i z elektrycznymi łóżkami (super ułatwienie po cięciu). Gdyby nie fakt, że chcieli wypchnąć mnie jak najszybciej że względu na covid i na brak miejsc w związku z czym kazali dokarmiać MM i laktacja się zaburzyła dałabym 5 gwiazdek. Zapomniałam. Jedzenie niemalże domowe, wybór z dość szerokiego menu, bardzo smaczne.
    Data: 27/09/2022

    Monika
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    W szpitalu Praskim rodziłam dwa razy (w roku 2018 i w 2022). Pierwszy poród po odejściu wód, podaniu oksytocyny a dalej z powodu braku postępu zakończył się przez CC. Na sali porodowej spędziłam z 6 godzin gdzie czułam się bardzo zaopiekowana, położne były prawie cały czas, lekarz kontrolował sytuację bardzo często, dwa razy wykonywał mi dodatkowe USG. Szybko podjęto decyzję o cięciu nie narażając ani mnie ani dziecka na powikłania. Po operacji położne całą noc przewijały i pomagały mi w opiece nad dzieckiem. Pionizacja odbywała się pod ich okiem. Nie mam nic do zarzucenia po pierwszym pobycie dlatego też zdecydowałam się na drugi poród w tym szpitalu. Pod koniec drugiej ciąży, w 39 tygodniu trafiłam na patologie ciąży, czułam się tam bardzo dobrze, lekarze liczyli się z moim zdaniem oraz moimi wyborami, nic nie było mi narzucane. Zdecydowałam się na drugie cięcie, tym razem planowe po konsultacjach z 3 lekarzami. Operacja przebiegła w bardzo dobrej atmosferze, na sali pooperacyjnej mógł mi towarzyszyć mąż i pomagać w zajmowaniu się dzieckiem. Położne jak przy pierwszym porodzie bardzo pomagały i odpowiadały na każde pytania. Jedynie Pani z neonatologii chyba była trochę oburzona że położna obudziła ją w nocy z moim pytaniem o ulanie dziecka. Reszta lekarzy bez zarzutu. Jedzenie podczas dwóch pobytów bardzo smaczne, duże porcje. Każdemu mogę polecić poród w szpitalu Praskim.
    Data: 09/09/2022

    Anna
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w lutym z musu bo bezobjawowy kovid. Sala dobrze wyposażona ale na dzień dobry poinformowana zostałam że tutaj rodzi się tylko w jednej pozycji na plecach z podciągniętymi nogami. Pozwolono zchodzić z łóżka tylko na długość kabla a był bardzo krótki i tylko jeśli będę w stanie z powrotem wejść na łóżko sama. Po porodzie dziecko zostało zabrane na oddział neonatologii bo miało problemy z oddychaniem. Jakiekolwiek informacje o dziecku mogłam uzyskać jedynie przez telefon a numer dostałam dopiero w dniu następnym. Nikt się nie zainteresował mlekiem z piersi dla dzieckai. Jak już później polozne chciałam podpytać o pomoc przy karmieniu piersią bo dawali jej mleko modyfikowane z butelki i smoczka to usłyszałam tylko " a które to pani dziecko ?" Leżałam na sali jednoosobowej gdzie okno łazienki oraz pokoju wychodziło na budowę i budowlańcy pracowali tuż przy oknie a rolety były zupełnie nie kryjące. Jak zwróciłam na to uwagę że kiepsko się tak korzysta z toalety to usłyszałam że przecież szpital musi się rozbudowywać . Dopiero na 3 dzień uwag budowlancy obłożyli okna z zewnątrz czarną taśmą. Jedynie posiłki mile wspominam faktycznie smaczne i obiad 3 do wyboru w tym wersja wege. Do tej pory mam traume i nikomu nie życzę!
    Data: 24/08/2022

    Maria
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Bardzo pozytywnie oceniam opiekę okołoporodowa, od momentu przyjecia do szpitala po sam poród. Dobrze wyposażona sala porodowa, możliwość skorzystania z prysznica, pozycji wertykalnych (chociaż parte na łóżku), możliwość skorzystania z różnych rodzajów znieczulenia. Oddział położniczy oceniam dobrze - sala 2 osobowa własną z łazienka w dobrym stanie, zróżnicowane menu z możliwością wyboru opcji wege. Niestety opieka położnicza po porodzie mogła by być lepsza, trafiłam tylko na 2 mile położne które chciały pomoc, pokazały jak przystawiać do piersi, pomogły przy dziecku.
    Data: 23/08/2022

    Sylwia
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Jestem zachwycona opieką- w szpitalu przebywałam dwukrotnie. Na początku na pododdziale patologii ciąży, później na położnictwie. W obu przypadkach czuję się zaopiekowana w 100%. Zarówno ja jak i moje dziecko, które po porodzie potrzebowało fachowej diagnozy i wdrożenia szybkiego leczenia. Wszyscy przemili, pomocni. Oddziały i sale czyste. Posiłki smaczne 🙂 polecam poród w Praskim.
    Data: 17/07/2022

    Martyna
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w czerwcu 2021. Przygoda ze szpitalem zaczęła się w 40 tygodniu. W dniu terminu się stawiłam na ktg. Dziecko mało się ruszało, dostałam kroplówkę, ponowne ktg. Wszystko dobrze. Przez tydzień przychodziłam codziennie lub co drugi dzień w zależności jak zaleciła lekarka. W 41tyg +1 d zostałam przyjęta do szpitala na wywołanie. Po południu założyli cewnik, pojawił się ból jak przy okresie i po 2h zniknął. Rano został wyjęty,bo szyjka miała 2 cm i rozluźniła się. Miałam iść na porodówkę na wywołanie,ale lekarz stwierdził,że za dużo kobiet przyjechało,więc jeśli nic się nie dzieje to poczekajmy na kolejny dzień. Następnego dnia o 6 ktg, słabe ruchu dziecka, położna zapytała się czy mam wenflon, nie miałam, więc powiedziała,że dobra to zjedz batona jak masz zamiast kroplówki. Koło 8 lekarz stwierdziła,że wywołujemy i dzisiaj urodzę. Zabrano na salę przedporodowa, koło 10 dostałam oksytocynę. Leżałam na łóżku przez ten czas. Koło 12 zaczęły sączyć się wody, brak skurczów, lekarz stwierdziła,że przebije pęcherz, chociaż rozwarcie nadal 2-3cm. Zaczęły pojawiać się skurcze, usiadłam na piłce, cały czas podłączona byłam pod ktg. Koło 15 zwolniła się sala porodowa, prysznic i znów na piłce. Brak postępów, upał, zakaz jedzenia, picie minimalne, zrobiło mi się słabo. Położyłam się na łóżku co położna Agnieszka skwitowała - tam się położyła, tu też leży, jakie wygodne. Położne pojawiają się co godzina, brak przycisków na sali porodowej trzeba krzyczeć jeśli się coś chce. Koło 16 pojawiły się bóle krzyżowe, wiłam się z bólu. Położna Martyna przyniosła worek rozgrzewający i zawołała anestezjologa do znieczulenia. Koło 17 pojawił się mąż jak było rozwarcie 5 cm. Co chwilę otrzymywałam komentarze od położnej Agnieszki jaka twarda, uparta, nic nie idzie. Nie pomagały takie teksty. Przed 20 pojawił się tłum położnych ,że to już. Nie miałam siły, parły na brzuch, naciely krocze i urodził się syn. Położono od razu na brzuch, lecz po chwili zabrano,bo miał dziwny oddech. Po godzinie przyniosły mi go, ubrały i przystawiony został do piersi. Wczasów gdy czekałam na synka, zapytałam się czy dostanę kroplówkę,bo od ponad 24 h nic nie jadłam a wypiłam może 1 l wody, przez co traciłam kontakt. Jedna z położnych powiedziała,że 2 h po porodzie mogę zjeść. Za to położna Martyna przyniosła kroplówkę, bez proszenia. Ona jako jedyna wspierała i starała się pomóc przez ten cały dzień. Zabrano na salę, 6 h po porodzie, mocno się wykrwalilam przy wstaniu do toalety, dostałam kolejna kroplówkę. Położna na nocnej zmianie po tym zdarzeniu zaczela bardziej się mną opiekować i przewijać młodego,bo nie dałam rady wstać. Rano po śniadaniu było lepiej, położna pomogła mi przy pierwszym dziecku, później pilnowała przy prysznicu. Synek cały czas płakał mimo przystawiania do piersi. Nie był w stanie przespać 1.5h. Dopiero koleżanka z sali, powiedziała,żebym go dokarmiała, dobę po porodzie dostał mm. Mm można wziąć od neonatologii. W dniu wypisu miałam fatalną morfologię i została przetoczono krew. Dziecko z 3.8 kg straciło do 3.5kg, panie z neonatologii nie reagowały na to, nie doradzały, a pojawiła się żółtaczka, która jak stwierdziły jest stabilna. W zależności od położnej albo czułaś się wspierana lub ganiona,że za dużo chce. Nauki przystawiania nie było, przychodziła, wkładała pierś młodemu i wychodziła. W dniu wypisu gdy dokarmialam mm młodego, ordynator oddziału neonatologii nadarla się,że to słabe,że karmię dziecko mm,że mają doradców laktacyjnych i mogą pomóc. Szpital odnowiony, sale dwuosobowe z łazienką. Personel na kogo się trafi, jedzenie przeciętne typowo szpitalne, pomóc raczej trzeba się upominać i walczyć. Lekarz od neonatologii bardzo nerwowego reaguje na pytania o dziecko np. do czego pobierana krew, nie komentuje stanu zdrowia.
    Data: 23/05/2022

    Aleksandra
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam w tym szpitalu w lutym i pragnę to wymazać z pamięci. Miałam zaplanowany poród rodzinny w innym szpitalu ale na moje nieszczęście miałam dodatni wynik na covid i w związku z cukrzycą ciążową musiałam zgłosić się do szpitala covidowego na wywoływanie ciąży. W drugi dzień zdecydowano się na założenie cewnika Foleya, ból okropny, czułam jakby mnie ktoś rozdzierał od środka, po 24 godzinach trafiłam na porodówkę i podano mi oksytocynę. Przez 8 godzin zero postępu, dosłownie nic nie drgnęło, szyjka bez zmian. Potem znów powrót na salę. Myślałam, że osłabienie organizmu przez covid i wyczerpanie po próbie wywoływania wraz z zerowym postępem porodu SN będzie wystarczającymi wskazaniami do cc. Ponadto ciąża z cukrzycą nie powinna zostać przenoszona, a mijały kolejne dni. Niestety myliłam się... ponownie założyli mi cewnik i znowu ten ból, pamiętam tylko tyle, że jak wróciłam na sale to się rozbeczałam jak dziecko z bezsilności (biedna pacjentka obok z łóżka musiała patrzeć na te sceny dantejskie w moim wykonaniu). Oczywiście po kolejnej dobie od założenia cewnika nadal nic... i nadal żadnej decyzji co dalej po jego zdjęciu. Następnego dnia po śniadaniu dostałam informację, że znowu na porodówkę. No ale jakże byli zdziwieni, że coś jadłam. A czemu miałam nie jeść skoro nie miałam żadnej informacji co dalej... lekarka na dyżurze porannym wielce oburzona, ze przecież znowu mają mi podać oksytocynę i nie powinnam jeść, ale oczywiście nikt mnie wcześniej nie uprzedził... myślałam, że po drugim cewniku zdecydują się na cc. Po 3 godzinach (musiałam swoje odczekać po zjedzeniu kromki, dosłownie kromki chleba..) trafiłam znowu na porodówkę. Potem znowu oksytocyna tym razem 10 godzin męczarni ze skurczami, na głodzie z covidem, w międzyczasie zielone wody płodowe i prawie zerowe postępy porodu, zero rozwarcia. Po 10 godzinach dostałam znieczulenie zewnątrzoponowe po to żeby lekarka po pół godziny od podania znieczulenia przyszła i powiedziała,że zrobią mi cc. No i znowu znieczulenie tym razem przed cesarką... po operacji jak wróciłam na salę nikt nie pomógł mi wstać, koleżance z pokoju która potem do mnie dołączyła jak najbardziej pomogli, nawet pod prysznic zaprowadzili. Czułam się tak wykończona jakbym przez te 5 dni od przyjścia na izbę do porodu urodziła 3 dzieci, dwójkę siłami natury i jedno przez cc. Poza tym ta bezsilność, brak możliwości odwiedzin, wsparcia, pomocy. Nie jestem w stanie iść na kontrolę do ginekologa, długo mi zajmie przepracowanie tego wszystkiego i dojście do siebie.Dałabym jedną gwiazdkę ale daję dwie bo położną z „drugiego porodu” wspominam dobrze.
    Data: 22/05/2022

    Małgorzata
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Rodziłam przez CC w 2019. Cięcie wykonywał mój lekarz prowadzący, który przyszedł później dwa razy na pooperacyjna. Większość zgód dotycząca mnie i dziecka podpisałam przed operacją, niestety nie wszystkie. Bardzo mnie zdenerwowało podpisywanie reszty pod wpływem morfiny, nie dokońca świadoma. Do Cięcia przygotowała mnie super położna Basia. Natomiast już później po przewożeniu z pooperacyjnej Pani Małgorzata - Anioł, chyba najlepsza jaką tam poznałam. Widziała, ze jestem gotowa na szybkie spioniozwanie i chyba dzięki temu po tygodniu od CC ścigałam jak „sarenka”. Moja szwagierka, która mnie widziała 1,5 tygodnia po stwierdziła, ze nie wyglądam na osobę, która miała dopiero co operację. Jeżeli chodzi o karmienie. Po stresie ze współlokatorka nie potrafiłam już przystawiać dziecka do piersi. Po cc i jedna dobę go karmiłam. Później już mm. Po wyjściu ze szpitala walczyłam o kp z pomocą doradczyn laktacyjnych i się udało, karmiłam 2 lata. Jedzenie całkiem dobre, można było wybierać posiłki co było na plus. Po cc jak zjadłam pierwszy kleik zażartowałam do cudownych Pań salowych, ze smakowało jak z restauracji z gwiazdka Michelin. Sale odnowione. Byliśmy prawie 5 dni, wiec poznałam wszytskie Położne - rozne zaangazowanie, ale są wśród nich prawdziwe Perły. Niestety nie poznali się na wędzidełku dziecka, ale nie tylko tam. Nasza Neurologopeda mówi, ze w większości szpitali w Warszawie źle oceniają. Powinni się starać o wyższy stopień referencyjności bo kadra ma doświadczenie .
    Data: 17/05/2022

    Marta
    Szpital: Szpital Praski p.w. Przemienienia Pańskiego (aleja Solidarności 67)
    Ocena:
    Opinia:
    Z uwagi na dużą prawdopodobna wagę dziecka zostałam przyjęta po terminie porodu na indukcję porodu. W sobote wieczorem o 18 założono mi balonik po którym mialam skurcze cala noc. W niedziele po badaniu szyjki macicy przeniesiono już mnie bezpośrednio na salę porodowa. Podłączono oksytocyne i na spokojnie czekaliśmy na skurcze. Z racji covidu maz mógł być ze mną od 4 cm rozwarcia. Wsparcie położnych było wystarczające pokazały mi co robić na piłce. Wzielam prysznic za ich namową. Gdy zaczęły się mocniejsze skurcze krzyżowe dostałam gaz który wg mnie i tak nic nie dawał ale to moja subiektywna opinia. Może bardziej pomogły masaże z woreczkiem ciepłym podgrzewanym przez położne. Pani Doktor która ze mną rodziła bardzo często przychodziła aby sprawdzić postęp porodu. Udało się dostać również znieczulenie po którym jak to określiłam anestezjologowi czułam się jak na all inclusive 😉 najgrubsza akcja zaczela się w 2 fazie porodu która się wydłużała z uwagi na słabnące skurcze przez znieczulenie i mój brak sił. Moglam przeć w każdej pozycji jakiej chciałam, na fotelu, na czworaka pomagały mi dobrze podejść aczkolwiek mój brak sił i cofająca się glowka dziecka na końcówce spowodowała ze poprosiłam resztkami sił o pomoc zeby uniknąć CC. Zakończyło się vacum... Pęknięcie krocza, nacięcie krocza również było i potem długie szycie. Opieka na sali ok, bardzo przyjazna atmosfera raczej jak ciocie. Na sali poporodowej położne juz były różne ale też w zależności od osoby na którą się trafi z kolei neonatolodzy jak anioły jak również położne od dzieciaczków pomagały z każdym problemem za co im jestem bardzo wdzięczna. Szczerze polecam szpital chociaz trafiłam tam przypadkiem 😉
    Data: 10/05/2022